Lekarze 4 razy go źle zdiagnozowali. Chłopiec stracił nogi
Kaylan O’Kane z Coventry w Anglii po raz pierwszy trafił do szpitala na początku października ubiegłego roku. Lekarze zdiagnozowali u niego wówczas zapalenie migdałków i przepisali antybiotyk. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy chłopcu jeszcze trzykrotnie przepisywano leki na tę chorobę, nie przeprowadzając żadnych dodatkowych badań. Ale nic nie pomagało.
Czytaj także: Zadziwiający przypadek. Z brzucha nastolatka wystawały dodatkowe nogi
Lekarze czterokrotnie stawiali błędną diagnozę. 4-latek stracił obie nogi
Innym razem dziecko trafiło na ostry dyżur z silną wysypką na twarzy. Diagnoza — choroba dłoni, stóp i jamy ustnej, powszechna wśród dzieci, która zwykle ustępuje samoistnie. W połowie grudnia Kaylan trafił do szpitala po raz kolejny. W środku nocy zaczął wymiotować, miał dreszcze. Rodzice zabrali go do lekarza, ale ten nie wydawał się zaniepokojony.
— Lekarz powiedział: “OK, tak, to grypa żołądkowa. Za kilka dni wyzdrowieje. Po prostu daj mu trochę paracetamolu, a w drodze do domu wjedźcie do McDonalda”. Pomyśleliśmy, że skoro powiedział to lekarz, to może to prawda, może to tylko wirus — opowiada Daily Mail Tom O’Kane, tata chłopca. Ale w ciągu 24 godzin od powrotu do domu stan dziecka drastycznie się pogorszył.
Kaylan był zwiotczały i zdezorientowany, nie miał pojęcia, co się dzieje. Rodzice wezwali do niego karetkę, ale czas oczekiwania wynosił ponad cztery godziny, więc sami zabrali syna do szpitala.
Po zakażeniu paciorkowcem w grupy A u Kaylana rozwinęła się sepsa
— Jak tylko weszliśmy do poczekalni i powiedzieliśmy o objawach, lekarze zabrali go od nas i zaczęli akcję ratunkową. Powtarzali tylko, że syn jest naprawdę, naprawdę chory — mówi tata 4-latka.
U Kaylana zdiagnozowano zakażenie paciorkowcem z grupy A, który wywołał wstrząs septyczny. Chłopcu podano tlen i antybiotyki dożylnie, ale był tak spuchnięty, że jedynym miejscem, w którym lekarze mogli znaleźć żyłę, była jego goleń. Po wstępnym udzieleniu pomocy przetransportowano go do szpitala w Birmingham, na oddział intensywnej terapii.
— Powiedzieli nam, że może nie przeżyć podróży. Byliśmy załamani. To było surrealistyczne — opowiada tata Kaylana.
Niedługo potem u chłopca stwierdzono niewydolność wątroby i nerek, był dializowany. W kolejnych dniach ręce i nogi 4-latka zaczęły bardzo szybko czernieć wskutek sepsy. Lekarze podjęli decyzję o amputowaniu nóg chłopca, twierdząc, że to jedyny sposób na uratowanie jego życia.
Czytaj także: Lekarze uspokajali, że jej syn jest blady, bo jest rudy. Diagnoza zwaliła ją z nóg
Chłopcu amputowano nogi, by ratować jego życie
— Zachęcano nas do pożegnania się, zanim poszedł na salę operacyjną, ponieważ mógł nie wyjść z niej żywy — mówi tata Kaylana. Chłopiec okazał się jednak niesamowicie silnym wojownikiem.
— Kiedy go wyciągnęli i usłyszeliśmy sygnał dźwiękowy sygnalizujący, że jego serce wciąż pracuje, poczuliśmy ulgę — mówi Tom.
Kaylan spędził w szpitalu 80 dni, z tego kilka tygodni na oddziale intensywnej terapii. Na początku marca chłopiec wreszcie mógł wrócić do domu, ale przed nim jeszcze długa rehabilitacja i ewentualne dalsze operacje przez założeniem protez.
Chłopiec przed chorobą był bardzo aktywny, jest wielkim fanem piłki nożnej. Jego rodzicie postanowili zrobić wszystko, by kupić mu najlepsze dostępne protezy i umożliwić normalne życie. W tym celi zorganizowali w internecie zbiórkę pieniędzy. Kaylan cały czas pyta, co stało się z jego nóżkami, mówi, że chciałby mieć je z powrotem. Jednak mimo to wciąż dużo się uśmiecha i jest pozytywny.
— Zawsze jest uśmiechnięty, co jest nie do uwierzenia, zadziwia mnie każdego dnia — mówi Tom O’Kane.
Czytaj także: Oparzył palec podczas ogniska na kempingu. Kilka tygodni później stracił obie nogi
(Źródło: Daily Mail)
/5
GoFundMe / –
Chłopiec miał zakażenie paciorkowcem z grupy A.
/5
GoFundMe / –
Lekarze błędnie stawiali diagnozy.