Nowe fakty ws. Łukasza Żaka. Śledczy wiedzą, kto pomagał mu w ucieczce
Jak przypomina “Rzeczpospolita”, akt oskarżenia przeciwko Łukaszowi Żakowi ma powstać do końca marca, a sprawa sześciu jego znajomych — którzy mieli zacierać ślady, tworzyć mu fałszywe alibi i nie udzielili pomocy jego dziewczynie Paulinie tuż po tragedii — od kilku dni jest w sądzie. Teraz śledczy badają sprawę ucieczki sprawcy wypadku do Niemiec i biorą pod uwagę, że w jej organizację mogły być zamieszane inne osoby niż wspomniana szóstka.
Nowe fakty w sprawie Łukasza Żaka. Przed sądem ruszą dwa procesy. Będzie i trzeci?
— Potwierdzam, że nie jest to ostatnie słowo prokuratury w tej sprawie. Bierzemy pod uwagę działania jeszcze innych osób — mówi “Rzeczpospolitej” prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Śledczy podejrzewają, że plan ucieczki z kraju mógł być opracowywany już wcześniej “pod kątem ewentualnej ewakuacji w związku z innymi procederami kryminalnymi”, bo cała akcja przebiegała bardzo szybko i sprawnie. Trudno uwierzyć, by została zaimprowizowana pod wpływem chwili.
Plan ucieczki jak “ewakuacja szpiega”. Śledczy wiedzą, kto pomagał Żakowi
— Sposób, w jaki po wypadku zorganizowano ucieczkę Łukaszowi Ż., przypominał ewakuację szpiega z powieści Vincenta Severskiego albo ewakuację członka zorganizowanej grupy przestępczej — przyznaje na łamach “Rzeczpospolitej” prokurator Skiba.
Śledczy wskazuje, że nie może na tym etapie ujawnić szczegółów. Wiadomo, że znajomi przekazali Żakowi auto cuprę formentor, prokurator nie ujawnia jednak, czy mężczyzna uciekł za granicę sam, czy też został przez kogoś wywieziony.
“Pewne jest, że w ucieczce pomogły mu inne osoby — spoza grona tych, którym dotąd postawiono zarzuty” — pisze “Rzeczpospolita”. Według informacji dziennika, mimo że jak dotąd nikt nie usłyszał zarzutów w związku z organizacją ucieczki, prokuratura i policja wiedzą, kto za tym stał i niewykluczone, że wobec jednej z tych osób trzeba będzie uruchomić poszukiwania.
Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Dzieci straciły tatę, ich mama trafiła do szpitala
Przypomnijmy, do tragicznego wypadku doszło w nocy z 14 na 15 września na Trasie Łazienkowskiej na wysokości Torwaru w Warszawie. Arteon, którym według śledczych kierował Łukasz Żak, z ogromną prędkością uderzył w osobowego forda, którym podróżowała czteroosobowa rodzina.
Pan Rafał (†36 l.), ojciec dwójki małych dzieci, zmarł na miejscu, a jego żona została bardzo poważnie ranna. W ciężkim stanie była też ówczesna dziewczyna Żaka, która wypadła z auta i leżała nieprzytomna na ulicy.
Według śledczych tuż przed wypadkiem Łukasz Żak pędził ponad 220 km na godz. Z ich ustaleń wynika również, że tego wieczoru w ciągu 45 minut imprezy wypił 8 kieliszków 40-procentowej wódki o pojemności 50 g każdy (czyli łącznie blisko pół litra). Mają dysponować też dowodami na to, że 26-latek swoją przejażdżkę nagrywał telefonem.
Po tragedii Żak uciekł do Niemiec, gdzie kilka dni później został zatrzymany. Sam zgłosił się na policję. Procedura wydania go Polsce w ramach europejskiego nakazu aresztowania trwała dwa miesiące.
Początkowo 26-latek usłyszał zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia i złamania sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Po uzyskaniu opinii biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków — jak dowiedział się “Fakt” — zadecydowano jednak o zmianie zarzutów na cięższe. Śledczy nie zdradzają na razie konkretów, ale wykluczają, że będzie to zarzut umyślnego lub nieumyślnego zabójstwa.
(Źródło: Fakt.pl, Rzeczpospolita)
Czytaj też: Nie mogła skontaktować się ze znajomą. Służby dokonały w mieszkaniu strasznego odkrycia
/7
– / Materiały policyjne
Śledczy zarzucają Łukaszowi Żakowi spowodowanie tragicznego w skutkach wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie.
/7
vitrina.pl / Facebook
Do tragedii doszło w nocy z 14 na 15 września 2024 r. na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Samochód, którym według śledczych kierował Łukasz Żak, z impetem uderzył w tył osobówki, którym jechała czteroosobowa rodzina.