Z taką prędkością jechał Łukasz Ż? Rekonstrukcja wypadku na Trasie Łazienkowskiej.
Niemal w pierwszą rocznicę tragicznego wypadku na łódzkim odcinku A1 pod Piotrkowem Trybunalskim, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, opinią publiczną wstrząsnął kolejny straszliwy drogowy dramat. Na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie zginął Rafał, a jego żona i dzieci zostali poważnie ranni. W ich auto wjechał z ogromną prędkością kierowca volkswagena arteona, Łukasz Ż.
To była noc z soboty na niedzielę, 14/15 września, w Warszawie. Ruch na Trasie Łazienkowskiej był niemal znikomy. Volkswagenem arteonem, według ustaleń prokuratury, pędził Łukasz Ż. Podróżowała z nim jego dziewczyna, Paulina (22 l.), która ciężko ucierpiała w wypadku i na którą próbowano zrzucić winę za zdarzenie, oraz trzech kolegów Ż. – Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. Ci ostatni byli pijani. Mieli od promila do dwóch.
Na wysokości Torwaru volkswagen uderzył z ogromną siłą w poprzedzającego go forda. Dosłownie kilkanaście sekund wcześniej sprzed jego drogi zjechała taksówka. To ona zarejestrowała tragiczny wypadek.
Ford uderzył w barierki. W środku była rodzina z Grochowa. Na miejscu zginął 37-letni Rafał. Jego żona Ewelina i dwójka dzieci zostali poważnie ranni. Trafili do szpitala.
Pasażerka volkswagena była w stanie krytycznym. Jej kompani nie udzielili jej pomocy i zostawili na pastwę losu. Nie dopuszczali też nikogo, kto mógłby jej tej pomocy udzielić. Na koniec uciekli. Trzech z nich udało się zatrzymać.
Była dziewczyna o Łukaszu Ż. Mówi o strachu. Przywołuje dramatyczny moment
Ucieczka i mataczenie. Łukasz Ż. zatrzymany w Niemczech
Łukasz Ż. uciekł za granicę. Wydano za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Zatrzymano go w Niemczech. 26-latek nie zgodził się na przyspieszoną ekstradycję.
Dodajmy, że Łukasz Ż. był już karany. Za oszustwa, posiadanie znacznej ilości narkotyków. Kilkukrotnie nakładano na niego zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
26-latek najpewniej usłyszy zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i spowodowania ciężkich obrażeń u innych uczestników zdarzenia, a także ucieczki z miejsca. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Kompani Ż. również usłyszeli zarzuty. Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. zostali oskarżeni o nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym oraz utrudnianie postępowania karnego. Zarzucono im poplecznictwo i mataczenie. Trafili do tymczasowego aresztu na trzy miesiące.
Oprócz kierowcy i pasażerów z volkswagena zarzuty usłyszeli jeszcze dwaj inni mężczyźni. Zostali zatrzymani na terenie Warszawy. Obaj przed wypadkiem pili alkohol z towarzystwem Ż. i jechali drugim autem. To Kamil K. i Aleksander G.
Śledczy nie wykluczają, że oba samochody się ścigały.
Droga była dla niego placem zabaw, a inni… zabawkami. Mocne słowa psychologa o Sebastianie M.
Warszawa. Rekonstrukcja wypadku na Al. Armii Ludowej
Jak dokładnie wyglądał ten wypadek? Z jaką prędkością mógł jechać Łukasz Ż.? O rekonstrukcję zdarzenia pokusili się eksperci z firmy Crashlab.pl, która zajmuje się analizą i rekonstrukcją wypadków drogowych, i z Pointlab.pl, która zajmuje się inwentaryzacją śladów kryminalnych oraz pomiarami 3D. Ustalenia są zatrważające.
O sile zderzenia świadczy m.in. fakt, w jakiej odległości od miejsca wypadku zatrzymały się oba auta. Wedle wyliczeń specjalistów ford zatrzymał się po około 220 metrach, a volkswagen ponad 180 metrów dalej.
Poniżej prezentujemy cały materiał dostępny na kanale Bitwy Drogowe.
W analizie, którą przeprowadziliśmy, bazowaliśmy głównie na udostępnionym nagraniu. W trakcie oględzin, które wykonaliśmy na miejscu zdarzenia, możliwe było ustalenie w sposób precyzyjny miejsca kolizji pojazdów Ford i VW. Do tego zderzenia doszło w miejscu śladów żłobienia na środkowym pasie ruchu. Główną przyczyną zdarzenia była oczywiście nadmierna prędkość, z jaką poruszał się pojazd VW. Ta okoliczność skutkowała znacznym ograniczeniem możliwości panowania nad pojazdem przez kierującego samochodem VW, szczególnie biorąc pod uwagę łuk drogi oraz ograniczoną przyczepność mokrej lub wilgotnej nawierzchni
– przekazali Fakt.pl specjaliści – inż. Rafał Bielnik z Crashlab.pl i mgr inż. Jakub Curyło z Pointlab.pl.
Jak podali nam eksperci, kierowca volkswagena mógł jechać z prędkością 160 km na godz.! To była zabójcza prędkość…
Kierujący pojazdem VW uciekł z miejsca wypadku, co mogło wskazywać, iż znajdował się pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych. Nawet jeżeli kierujący był trzeźwy w trakcie wypadku, to prowadzenie pojazdu z prędkością ponad 150km/h w mieście wskazywała na brak wyobraźni lub też celowe ignorowanie przepisów. To kolejny przypadek w ciągu ostatnich kilku miesięcy i lat, gdzie należy zadać pytanie, czy mamy do czynienia z wypadkiem drogowym, czy też już zabójstwem
– podkreślili nasi rozmówcy.
To był rajd po śmierć. Volkswagen wbił się w auto rodziny. Wstrząsające nagranie
(Źródło: Fakt.pl)