Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Ż. cynicznie kłamał. Tak knuł swój plan
Jego kartoteka jest długa. Był karany za oszustwa, posiadanie znacznej ilości narkotyków. Kilkukrotnie nakładano na niego zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Również za jazdę po pijaku. To go niczego nie nauczyło. Kiedy na Trasie Łazienkowskiej doprowadził do śmiertelnego wypadku, uciekł. Zostawił na pastwę losu ciężko ranną partnerkę. Zatrzymano go w Niemczech.
Nawet doświadczeni śledczy są zszokowani skalą mataczenia w tym postępowaniu. Łukasz Ż. i jego koledzy w obrzydliwy sposób próbowali zmyć z siebie odpowiedzialność za wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Do tragedii doszło w noc z soboty na niedzielę (14/15 września).
Volkswagen arteon, według ustaleń prokuratury, kierowany przez Łukasza Ż. uderzył z ogromną siłą w poprzedzającego go forda. Jechała nim rodzina ze stołecznego Grochowa. W wypadku zginął pasażer forda – 37-letni Rafał. Jego żona Ewelina i dwójka dzieci trafili do szpitala. Zostali ciężko ranni.
Podróżni z volkswagena próbowali zrzucić winę na 22-letnią Paulinę, partnerkę Łukasza Ż. Ona również jechała arteonem. Młoda kobieta była w krytycznym stanie. Jej kompani nie udzielili jej pomocy i zostawili na pastwę losu. Nie dopuszczali też nikogo, kto mógłby jej tej pomocy udzielić. Na koniec uciekli.
Trzech z nich udało się zatrzymać. Byli pijani. Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. zostali oskarżeni o nieudzielenie pomocy pokrzywdzonym oraz utrudnianie postępowania karnego. Zarzucono im poplecznictwo i mataczenie. Trafili do tymczasowego aresztu na trzy miesiące.
Kierowca volkswagena uciekł. Wydano za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Został zatrzymany w szpitalu w niemieckiej Lubece. Miał obrażenia powypadkowe.
Sensacyjne doniesienia! Wraca sprawa wypadku z A1
Droga była dla niego placem zabaw, a inni… zabawkami. Mocne słowa psychologa o Sebastianie M.
Kolejni koledzy Łukasza Ż. z zarzutami
Oprócz kierowcy i pasażerów z volkswagena zarzuty usłyszeli jeszcze dwaj inni mężczyźni. Zostali zatrzymani na terenie Warszawy. Obaj przed wypadkiem pili alkohol z towarzystwem Ż. To Kamil K. i Aleksander G.
Pierwszemu z nich zarzucono nieudzielnie pomocy, pomocnictwo w ukrywaniu podejrzanego i ułatwienie mu ucieczki. To on miał się zatrzymać, widząc wypadek, i zabrać Łukasza Ż. do auta. Kamil K. prowadzi wypożyczalnię samochodów i to do niego należały dwa auta – volkswagen i cupra, którymi podróżowali towarzysze Ż. Mężczyzna nie był wcześniej karany.
Prokuratura zapowiada, że nie są to ostatnie zatrzymania i najprawdopodobniej nie są to ostatnie zarzuty. Śledczy nie wykluczają, że kierowcy obu aut ścigali się.
Tak bardzo chcieli mieć dziecko. Nie ma Oliwierka. Nie ma ich. Zabrakło półtorej godziny
Łukasz Ż. tak knuł plan ucieczki. Cyniczne kłamstwa
Wraz z tragedią skrucha nie nadeszła. Łukasz Ż. odmówił uproszczonej procedury ekstradycyjnej. Najwyraźniej panicznie boi się odpowiedzialności karnej. A jego plan, który uknuł z kolegami, nie wypalił.
Jak podał TVN24, Łukasz Ż. po ucieczce wykonał kilka telefonów do najbliższych. Schronić się miał w mieszkaniu jednego z kolegów, przy ul. Romaszewskiego na Bielanach. Stamtąd wysyłał sprzeczne wiadomości. Towarzyszył mu Kamil K. i Aleksander G.
Podawał różne wersje zdarzeń, a każdemu, z kim rozmawiał, wskazał inny kraj, do którego zamierza uciec
– przekazała stacja.
Wyrachowany 26-latek kłamał nawet najbliższym. Gdy do mieszkania jego ciotki zapukała policja, ten dalej szedł w zaparte. Opisuje to TVN24.
Jest tu policja, co narobiłeś?
– miała pytać przerażona kobieta.
Łukasz Ż. cynicznie odpowiedział, że to nie on spowodował wypadek.
To nie ja, to jakiś Ukrainiec
– miał skłamać.
Podejrzany 26-latek przebywa w tymczasowym areszcie w Niemczech. Trudno powiedzieć, kiedy zostanie przekazany Polsce.
Łukasz Ż. najpewniej usłyszy zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i spowodowania ciężkich obrażeń u innych uczestników zdarzenia, a także ucieczki z miejsca. Podejrzany mężczyzna złamał nałażone na niego kilkukrotnie zakazy kierowania pojazdami mechanicznymi. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Stan rannych się poprawia. Są przytomni. Ich stan jest stabilny.
Tragedia na Trasie Łazienkowskiej. Autem podróżowała czteroosobowa rodzina. Sprawcy tragedii brak
To był rajd po śmierć. Volkswagen wbił się w auto rodziny. Wstrząsające nagranie
(Źródło: Fakt.pl, TVN24)