Właściciel psów ludojadów czeka na wyrok. Orzeczenie zapadnie w lutym
Zagryzionym mężczyzną był Mariusz K. (48 l.), rolnik, który jechał rowerem do siostry, żeby pomóc jej w żniwach. Na obrzeżach wioski dopadły go dwa owczarki belgijskie Toro i Saba.
Sąd zadecyduje o karze dla właściciela psów spod Lublina w połowie lutego
Zaatakowany przez agresywne psy mężczyzna próbował wejść na drzewo, żeby ratować życie, ale bestie ściągnęły go za nogi i zagryzły. Dzień później okaleczone ciało znalazł przypadkowy wędkarz. Psy nie uciekł z miejsca tragedii. Czaiły się pobliskich krzakach, zjadały ciało ofiary. Były agresywne. Jeden z nich został zastrzelony przez policjantów, drugi ranny uciekł i do tej pory go nie odnaleziono.
Właścicielem psów okazał się mieszkaniec sąsiedniej miejscowości Jerzy B. Najpierw mężczyzna zaprzeczał, że posiadał zwiuerzęta tej rasy, ale kiedy dzielnicowa znalazła świeże ślady psich łap wokół jego domu, przyznał się. Wyjaśnił, że Saba i Toro uciekły mu. Na początku szukał ich, potem przestał.
W czerwcu ubiegłego roku Jerzy B. został skazany przez sad w Lubartowie. Za narażenie na utratę życia zagryzionego przez psy 48-latka został skazany na trzy lata więzienia. Odwołał się od wyroku. Podczas rozprawy apelacyjnej, do której doszło w czwartek 30 stycznia, jego adwokaci przekonywali, że nie ma całkowitej pewności, że to psy zagryzły rolnika. Tłumaczyli, że mogły to zrobić wilki, a psy tylko jadły zwłoki. Czy sędziowie uwierzą w te argumenty, przekonamy się już w połowie lutego, kiedy to zapadnie prawomocny wyrok?
Katastrofa samolotu w USA. Znaleźli pierwsze nieprawidłowości. Czy to zawiniło?
Cwany taksówkarz z Warszawy wyczyścił konto pasażera. Ukradł aż 25 tys. zł
Polka zginęła w katastrofie lotniczej w Waszyngtonie. Nie żyje też jej 12-letnia córka