Warszawa. Bmw wpadło w lukę między ludźmi. Nowe ustalenia
Majowy weekend. Wyjątkowo ciepły i słoneczny. Osiedlowa ulica Vogla na warszawskim Wilanowie tętni od spacerowiczów i rowerzystów. To obszar zabudowany. Z ograniczeniami prędkości do 50 km na godz., a miejscami i do 40 km na godz. To teoria. Praktyka pokaże coś tragicznie innego.
Wczesne piątkowe popołudnie, 3 maja, na warszawskim Wilanowie. Kolejny dzień słonecznej majówki. Chwilę po godzinie 13 spokój błogiego wypoczynku na osiedlowej ulicy Vogla, wzdłuż której przebiega ścieżka pieszo-rowerowa, przerwał dźwięk jadących na sygnale służb.
Zza zakrętu wypadło bmw. Kierowca wpadł na przeciwległy pas i z impetem uderzył w drzewo i ogrodzenie pobliskiej posesji. Auto momentalnie stanęło w płomieniach. W środku byli trzej mężczyźni.
On wyleciał, nie wyjechał, a wyleciał z łuku, zza mostku, w stronę ulicy Ruczaj. To były dwa suche uderzenia. Pierwsze o separator, drugie o krawężnik. Stracił przyczepność i uderzył w drzewo
– mówił nam pan J. [dane znane redakcji – przyp. red.], świadek wypadku.
Był wówczas w odległości 15 metrów od płonącego bmw. Gdyby jechał trochę szybciej, prawdopodobnie auto zmiotłoby go ze ścieżki. Pierwsza myśl naszego rozmówcy była upiorna: Jezu, on ich zgarnął!
Przed panem J. w niewielkiej odległości jechali rowerami kobieta z najprawdopodobniej synem. Bmw wpadło w lukę między ludźmi. Tamtych rowerzystów też coś ustrzegło przed śmiercią.
Na ratunek ruszyli świadkowie wypadku i okoliczni mieszkańcy. Podręczne gaśnice nie dawały rady. Nie można było nawet zbliżyć się do auta. Po chwili na miejscu byli strażacy. Ich walka była daremna. W aucie tkwiły dwa ciała. Jedno było poza nim. Widok był porażający. Równie straszliwy był swąd, który unosił się nad spalonym autem…
Warszawska prokuratura przekazała, że ofiary wypadku to dwaj Ukraińcy i Białorusin.
Makabra w stolicy. Samochód w ogniu. Nikogo nie udało się uratować. Przerażające relacje świadków
Warszawa. Przerażająca prędkość kierowcy bmw
Nasz rozmówca wskazywał, że chwilę przed wypadkiem słyszał charakterystyczny ryk silnika. Bmw wpadło w lukę miedzy rowerzystami i samochodami jadącymi z naprzeciwka. To był cud, że ofiar nie było więcej.
– Biegły mówił o prędkości rzędu 130-140 km na godz., później słyszałem o 160-170 km na godz. – opowiadał nam pan J. Podkreślmy, że w tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km na godz., a miejscami do 40 km na godz.
Te straszliwe wyliczenia się potwierdziły. Śledztwo jest na końcowym etapie. Prokuratura czeka na opinię toksykologiczną kierowcy bmw.
Wpłynęła opinia z zakresu rekonstrukcji wypadków, z której wynika, że pojazd poruszał się z prędkością około 160-170 km na godz.
– przekazał tvn24.pl prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Z naszych ustaleń wynikało również, że kierowca bmw godzinę przed wypadkiem kręcił się z dużą prędkością po okolicy, driftował na sklepowym parkingu.
Mieszkańcy Wilanowa zbierają podpisy z apelem do władz miasta i policji z prośbą o pilne działanie na rzecz poprawy bezpieczeństwa na Vogla. – Nie chcemy kolejnej tragedii – mówi tvn24.pl radna dzielnicy Wilanów z KO i inicjatorka akcji Urszula Włodarska-Sęk.
Mieszkająca tam radna podkreśliła, że nieliczni kierowcy stosują się do przepisów na stołecznej ulicy. Urszula Włodarska-Sęk apeluje o zwiększenie patroli policji, a także o zastanowienie się nad długofalowymi rozwiązaniami, jak uruchomienie odcinkowego pomiaru prędkości, fotoradaru lub przebudowę drogi.
(Źródło: Fakt.pl)
Słyszeli o wypadku. Nie wiedzieli, że to oni. Nie zdążyli się spotkać. “Dziś może żyliby dalej”
