Tragiczna śmierć bliźniąt! Sąd uznał winę lekarzy. Jeden nadal pracuje
Do tragicznych zdarzeń doszło w maju 2011 r. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Pani Katarzyna trafiła tam w zaawansowanej ciąży. Pod jej sercem rosły bliźnięta. Niestety, jedno z dzieci zmarło, zanim doszło do porodu, a drugie wkrótce po nim. Pani Katarzyna, którą ledwo odratowano, usłyszała, że nigdy już nie będzie mogła zostać mamą.
Trzech lekarzy z oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala przy ul. Borowskiej w 2016 r. stanęło przed sądem. Zdaniem prokuratury, nie reagowali na alarmujące słowa mamy, że nie czuje ruchu dzieci i w porę nie zdecydowano się na cesarskie cięcie.
Pani Katarzyna — według oceny powołanego do sprawy biegłego — powinna mieć wykonywane KTG (bada serce niemowląt z jednoczesnym zapisem skurczów macicy) dwa razy na dobę, a miała je tylko raz dziennie, o czym miał zdecydować lekarz Grzegorz M.
Prokuratura zarzuciła mu umyślne narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Zaniechania lekarzy Mariusza Z. i Aleksandra P., zdaniem śledczych, doprowadziły do tego, że 31 maja wieczorem, gdy jeden z chłopców prawdopodobnie już nie żył, przyszłej mamie nie wykonano KTG. Z opinii biegłego wynikało też, że wcześniejsze zapisy badań KTG przemawiały za natychmiastowym wykonaniem cesarskiego cięcia.
Wykonano je dopiero gdy kobieta zaczęła krwawić. Wtedy miało okazać się, że doszło do zakażenia. Jedno z bliźniąt już nie żyło, a drugie zmarło około 45 minut po urodzeniu. Co jeszcze bardziej rozdzierające, pani Katarzyna na skutek powikłań już nigdy nie będzie mogła zostać mamą.
Podczas śledztwa oskarżeni nie przyznali się do winy. Nie chcieli też składać wyjaśnień
– zaznaczył wówczas prokurator Krzysztof Sztur.
Dramat we wrocławskim szpitalu. “Nie doczekaliśmy się sprawiedliwości”
Wyrok zapadł niemal po 7 latach od tragicznych wydarzeń. Jego uzasadnienie, podobnie jak cały proces, zostało utajnione. Wiadomo jednak, że sąd uznał Grzegorza M. i Aleksandra P. za winnych, a uniewinnił od zarzutów szefa kliniki, ponieważ w momencie tragicznych wydarzeń nie pełnił on swojej funkcji.
Najsurowiej — rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 100 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonych — został ukarany Grzegorz M., który prowadził ciążę kobiety. Drugi z medyków miał usłyszeć karę 2 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok.
Jak opisuje Radio Wrocław, rodzice zmarłych bliźniąt uznali te wyroki za symboliczne.
— Myśmy w tej sprawie tak naprawdę sprawiedliwości nie doczekali. Bo wyrok skazujący jest i to wyrok wskazujący poważną winę lekarzy. Wyrok karny. Natomiast kary są mało dotkliwe, kary w zawieszeniu. Jeden z lekarzy nadal pracuje w szpitalu — mówi rozgłośni pan Robert, tata zmarłych dzieci.
Jak dodaje, jak dotąd nie usłyszeli z żoną od szpitala słowa “przepraszam”. Jak to możliwe?
Szpital odpowiada: “To błąd”
Tomasz Król, rzecznik prasowy szpitala USK we Wrocławiu na łamach portalu, przyznaje, że jeden ze skazanych lekarzy rzeczywiście nadal pracuje w placówce.
— Ta sprawa została wyjaśniona na podstawie postępowań wcześniejszych. Zgodnie z obowiązującymi przepisami i standardami, nie możemy udzielać szerszych informacji dotyczących spraw personalnych — podkreśla.
To, że szpital do tej pory nie odezwał się do poszkodowanych, to błąd
— przyznaje Tomasz Król w rozmowie z Radiem Wrocław.
Jak wyjaśnia, taka sytuacja ze strony poprzednich władz kliniki nie powinna mieć miejsca. — Stanowisko USK wyrażające współczucie z powodu straty i doświadczonych trudności jest już w drodze — dodaje.
— W sprawie toczy się postępowanie cywilne, więc nie możemy udzielić szerszego komentarza, ale pragnę zapewnić, że zależy nam na jak najszybszym zakończeniu tego procesu, co leży w interesie obu stron — podkreśla rzecznik placówki.
(Źródło: Fakt.pl, Radio Wrocław)
Zobacz też:
Staranował przechodniów w Sarbinowie. “Mężczyźni się na niego rzucili i obezwładnili”
Rodzina skatowanego Damiana z Białogardu: za swoją miłość zapłacił życiem