“To ja oddałam córeczkę do okna życia w Gdańsku”. Wstrząsające słowa matki
Był początek grudnia, gdy zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, które prowadzą Dom Samotnej Matki Caritas w Gdańsku Matemblewie, znalazły w oknie życia malutką dziewczynkę.
– Był wieczór, szykowałyśmy się do zamknięcia domu, ja zaczynałam dyżur na tzw. furcie – mówiła w rozmowie z “Faktem” siostra Lucjana. – Była chyba godz. 20.45, gdy w całym domu rozległ się alarm. Doskonale wiedziałyśmy, co to może oznaczać – opowiada zakonnica.
Emocji napięcia, płaczu, roztrzęsionych rąk, nóg i bolącego serca nie pokażę, ale to było. Wkładając to dziecko do okna życia, mama czy opiekun, który to robi, nie słyszy nic, ale już z chwilą jego otwarcia w naszym domu rozlega się alarm, uruchamiają się nawet telefony. Jest tak głośno, że wybudzi człowieka, który spałby nawet najgłębszym snem. Wszystkie siostry, także nasze podopieczne wybiegły z pokojów i pobiegły do okienka
– opowiadała z wielkim wzruszeniem siostra Lucjana.
Dziewczynka w oknie życia. “Miała oczy jak niebo, a rzęsy pokryte łzami”
Ojciec dziecka z okna życia. “Żona zrobiła to świadomie, chciała zrobić mi na złość”
Na leżaczku w oknie życia była dziewczynka. Nie był to noworodek, ale już duże niemowlę. Po zbadaniu powiedziano, że może mieć ok. 11 miesięcy.
– Było mi podwójnie przykro, że takie duże dziecko ktoś musiał zostawić. Serce biło mi jak oszalałe, nogi miałam jak z waty. Zrobiłam się nagle taka bezradna. Myślę sobie: Boże, co się musiało stać, jaki dramat ktoś przeżywa, że oddał takie dziecko – opowiadała siostra Lucjana.
Kilka dni później do redakcji portalu Trojmiasto.pl zgłosił się mężczyzna, który twierdził, że jest ojcem maluszka. “Fakt” skontaktował się z panem Marcinem. Okazuje się, że dziewczynka tak naprawdę ma na imię Sara, a 12 listopada obchodziła roczek.
W listopadzie to ona (żona — przyp. red.) porzuciła mnie i dziecko, przez cztery dni nie odzywała się do nas w żaden sposób. Powiedziała mi ostatnio, że od 12 lat ma dzieci, a teraz chce wolności, chce imprezować. To nie jest żadna depresja poporodowa. Ona zrobiła to świadomie, chciała zrobić mi na złość
– mówi “Faktowi” tata Sary.
Rodzice dziewczynki, oddanej do okna życia w Gdańsku zabrali głos
– Jesteśmy małżeństwem od sierpnia 2023 r. Poznaliśmy się trzy lata temu. Przyjechała do mnie do Warszawy, by wynająć taksówkę, miałem firmę i wynajmowałem samochody. Piękna kobieta, zakochałem się w niej, a ona wzięła mnie na litość, że jest samotną matką, że ma dzieci z pierwszego małżeństwa, że ma długi. Było super, ale potem się okazało, że to była jej maska – twierdzi nasz rozmówca.
Mężczyzna nie przebiera w słowach. Wytacza poważne zarzuty w stronę żony.
– Okazało się, że ćpa. Myślałem, że ona chce się zmienić. Ona mnie niszczyła, nie mówię, że jestem idealny, znikała na noce, niby jeździła na taksówce. Wszystkie swoje fundusze inwestowałem w nią i dzieci, także w jej dzieci z pierwszego małżeństwa, a ona pół roku temu zaczęła znikać z domu – opowiada pan Marcin.
Dramat w Gdańsku. “Zostawiłem córkę pod opieką żony. Oddała ją do okna życia”
Wstrząsające słowa matki dziecka , znalezionego w oknie życia w Gdańsku Matemblewie. “To ja oddałam córeczkę do okna życia”
“Fakt” skontaktował się z matką dziewczynki. Kobieta obawia się o swoje bezpieczeństwo. Prosi, by nie zdradzać jej imienia. Jej wersja wydarzeń jest zupełnie inna. Mama Sary twierdzi, że jest ofiarą “toksycznego związku”.
Mój mąż to toksyczny i niebezpieczny człowiek. Zrobi wszystko, żeby mnie dręczyć dalej, żeby mnie zniszczyć, codziennie dostaję SMS-y, że wszystko zrobi, bym się zabiła w końcu. Wie pani, jak to jest wychodzić z domu i oglądać się za siebie
– mówi “Faktowi” mama Sary.
“Będę walczyć o córeczkę. To był impuls, przeszłam załamanie nerwowe, mąż znęcał się psychicznie nad nami i fizycznie”
Kobieta ma 32 lata. Zapowiada, że każdego dnia żałuje swojej decyzji i będzie walczyć o córeczkę.
– Będę walczyć o córeczkę. Walczę od początku! To był impuls, przeszłam załamanie nerwowe, mąż znęcał się psychicznie nad nami i fizycznie, co potwierdziły moje dzieci z pierwszego małżeństwa – podkreśla nasza rozmówczyni.
Rewolucja u rodziny pięcioraczków z Horyńca. Ludzie w szoku. “Czasem coś trzeba stracić”
Dziennikarzom opowiada, że zostawił dziecko pod moją opieką, straszne to wszystko jest i strasznie się czyta. Nie zostawił dziecka na chwilę, tylko wynajął apartament na doby i wyszedł, mówiąc, że to jego mieszkanie. Po czym napisał SMS, że nie wraca i mam dobę do 10, a potem mam sobie iść na ulicę
– słowa kobiety są wstrząsające.
Wstrząsająca historia dziecka z okna życia w Gdańsku
– Jestem pod opieką psychologów z MOPR, ponieważ nie mogę dojść do siebie po tym wszystkim. Rok nie wypuszczał mnie z domu. Nie pracował, żeby mnie pilnować, czy nie wyjdę sama bez niego – twierdzi mama Sary.
Opowiada też, że w listopadzie jej mąż wypowiedział umowę najmu mieszkania, z Sarą wyjechał do swoich rodziców, a ją miał zostawić na ulicy.
Wypowiedział umowę najmu w czasie, gdy byłam w pracy. Zostałam z dziećmi z pierwszego małżeństwa nagle bez mieszkania i bez rzeczy. Tak jak staliśmy na dworze, tak zostaliśmy. Potem przepraszał, chciał wrócić i rzeczywiście wrócił tu, ale nie powiedział mi początkowo, że apartament, który wynajął, jest tylko na chwilę, zostawił mnie tu z Sarą, twierdził, że pojechał do swojego ojca oddać samochód, potem pisał, że został bez auta i nie wróci i mam sobie radzić sama. Kiedy ostrzegłam, że oddam dziecko do okna życia, bo tam będzie bezpieczne, to napisał, że go to nie obchodzi, bo on dzieckiem nie będzie się zajmował
– mówi “Faktowi” 32-latka.
“Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło tamtego dnia, to był impuls, zostałam sama bez środków do życia, bez dachu nad głową, znów słyszałam wyzwiska, groźby, obelgi”
– Robię wszystko, co mogę, cały program realizuję i plan działania z paniami z MOPR, mam od nich ogromne wsparcie i modlę się do Boga, żeby odzyskać swoje dziecko. Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło tamtego dnia, to był impuls, zostałam sama bez środków do życia, bez dachu nad głową, znów słyszałam wyzwiska, groźby, obelgi, zwyczajnie przeszłam załamanie psychiczne, nie myślałam racjonalnie, dlatego oddałam Sarę siostrom zakonnym, by była bezpieczna – opowiada nam.
– W tym wszystkim najbardziej szkoda mi córki, mojej malutkiej kruszynki, której nie mogę przytulać do snu. Wie pani, jak jest naprawdę ciężko, jak bardzo tęsknię i żałuję, że podjęłam tak drastyczną decyzję? Ale wtedy nie myślałam racjonalnie, byłam już tak wykończona psychicznie. Teraz wiem, że mogę liczyć też na siostrę Lucjanę i moich rodziców, którzy dadzą nam mieszkanie, abym mogła z dziećmi mieć spokój i swoje miejsce – zaznacza nasza rozmówczyni.
Matka dziecka z okna życia: “bardzo tęsknię i żałuję, że podjęłam tak drastyczną decyzję”
Wierzy, że jej słowa przeczyta rodzina, która ma teraz pod opieką jej córkę.
Mam nadzieję, że pani artykuł przeczyta rodzina, która ma pod opieką naszą iskierkę i zabroni kontaktu z tym człowiekiem. My tu wszyscy bardzo na nią czekamy. Najgorsza jest myśl o świętach, gdy z dziećmi będziemy ubierać choinkę bez niej, to jest taki cios w serce i ból nie do pojęcia. Pani, jako jedyna dziennikarka na wstępie, nie zadała pytania, dlaczego jestem tak okrutną matką, dziękuję, że mogłam przedstawić moją wersję wydarzeń
– mówi matka Sary.
Sprawą zajmuje się policja w Gdańsku oraz gdański sąd. To sędziowie mają zdecydować o dalszych losach małej Sary.
Policja o rodzinie dziecka z okna życia: nie była prowadzona procedura “Niebieskiej karty”
– W rodzinie nie była prowadzona procedura “Niebieskiej karty”, nie było też zawiadomienia w sprawie przemocy. Mężczyzna zgłosił się do komisariatu VIII następnego dnia, po tym, jak dziewczynkę pozostawiono w oknie życia. Zabezpieczony akt urodzenia dziecka oraz resztę materiałów policjanci przesłali do sądu rodzinnego
– powiedział “Faktowi” asp. szt. Mariusz Chrzanowski, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.
Jak na to wszystko zapatruje się Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku?
MOPR o dziewczynce z okna życia. “Sąd zawsze kieruje się dobrostanem malca”
– Prawo – przede wszystkim ustawa o pomocy społecznej z 12 marca 2004 r., ale też RODO – zabraniają nam udzielania publicznie informacji nie tylko o danych osobowych, ale też o podejmowanych działaniach, ich zakresie i udzielanym wsparciu konkretnym osobom, rodzinom. W tej sprawie władne do ewentualnych wypowiedzi są wyłącznie policja, a przede wszystkim sąd. Jako MOPR wykonujemy postanowienia sądu. Są dla nas wiążące w każdym aspekcie – mówi nam Sylwia Ressel, rzeczniczka gdańskiego MOPR.
W przypadkach, gdy dziecko zostaje pozostawione w oknie życia, zazwyczaj sąd postanawia o zabezpieczeniu malucha w rodzinnej pieczy zastępczej. Chodzi o to, by miało tam troskliwą opiekę, było bezpieczne. Sąd w tym czasie wyjaśnia sprawę pod kątem tożsamości dziecka, sytuacji jego rodziców, rodziny i podejmuje kolejne decyzje. Zawsze kieruje się dobrostanem malca, to dziecko jest najważniejsze
– dodaje pani rzecznik.