Śmierć trójki pieszych. Nowe informacje o wypadku w Magnuszewie
Tragedia rozegrała się w sobotę 31 sierpnia po godz. 21 w Magnuszewie w powiecie kozienickim. Do wypadku doszło na drodze wojewódzkiej 736. — 42-letni kierowca forda wjechał w ludzi — powiedział “Faktowi” asp. Marcin Sawicki z policji w Radomiu. Kierowca uderzył w dwie małe grupy osób, które prawdopodobnie się nie znały. W jednej grupie szły dwie 55-letnie kobiety i 37-letni mężczyzna. Wszystkie zostały zabrane do szpitala. Tam jedna z kobiet zmarła. Drugą grupę tworzyła para — 36-latkowie – kobieta i mężczyzna. — Obie te osoby zginęły na miejscu — poinformował “Fakt” asp. Marcin Sawicki.
Okazało się, że 42-letni kierowca był pijany. Miał w wydychanym powietrzu ok. 1,5 promila alkoholu. Został zatrzymany i osadzony w policyjnej izbie zatrzymań. — Zeznania jego oraz poszkodowanych osób będą dla nas kluczowe. Ze wstępnych informacji wynika, że dwoje rannych pieszych jest w stanie niezagrażającym życiu — mówi asp. Marcin Sawicki.
Apeluje też do świadków zdarzenia, jeżeli takowi są, by zgłaszali się na policję i składali zeznania. Mogą one być bardzo przydatne w ustaleniu przebiegu zdarzenia.
Na jaw wyszły kolejne wstrząsające ustalenia. – Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 42-latek był już wcześniej karany za jazdę pod wpływem alkoholu. W 2010 r. miał za to zatrzymane prawo jazdy – przekazał asp. Marcin Sawicki z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Jakie były okoliczności wypadku w Magnuszewie?
W social mediach pojawiły się informacje, że piesi szli właściwą stroną drogi. — To jest w fazie ustalania — mówi asp. Sawicki. Zwraca jednak uwagę, że największe uszkodzenia samochód ma z prawej strony. To faktycznie sugeruje, że tam właśnie znajdowali się piesi. Zniszczenia pojazdu są ogromne. Trudno więc sobie wyobrazić, z jak dużą prędkością jechał pirat drogowy. — SUV-y mają taką konstrukcję, że są to najmniej przyjazne auta dla pieszych — ocenia policjant.
Zobacz też:
Dramat na Mazowszu! Pijany kierowca wjechał w ludzi. Trzy osoby nie żyją
Koledzy z jednostki żegnają zmarłego strażaka. Zdradzili, co im pozostawił