Skandal w Łodzi. Studenci wysyłali sobie zdjęcia zwłok. Uczelnia reaguje
Wstrząsające zawiadomienie trafiło w piątek, 7 marca do redakcji “Gazety Wyborczej” oraz do rektora Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. “Dwóch studentów potajemnie wykonywało zdjęcia zwłok podczas zajęć z anatomii i rozpowszechniało je wśród studentów oraz poza uniwersytetem” — pisał anonimowy informator.
Skandal na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Studenci wysyłali sobie zdjęcia zwłok
Dalej padły jeszcze bardziej niepokojące słowa. Niektóre z ciał miały zostać rozpoznane przez osoby, których bliscy przekazali je do celów naukowych. Autor maila pisał o możliwym bólu rodzin i ogromnej traumie, do wiadomości dołączył też fragmenty wyciętej z kontekstu korespondencji, jaka miała mieć miejsce w mediach społecznościowych.
Uwieczniono na nich wymianę zdań w języku angielskim, a także przesyłane fotografie. Na zdjęciach zobaczyć można było między innymi głowy ludzi
— opisuje “Gazeta Wyborcza”.
Uniwersytet Medyczny w Łodzi zareagował błyskawicznie.
Łódzka uczelnia reaguje. Sprawą zajął się już rzecznik dyscyplinarny
Uczelnia natychmiast zajęła się wyjaśnieniem sprawy. Ze wymienionymi w zawiadomieniu studentami spotkał się prodziekan do sprawy studiów w języku angielskim.
— Studenci przyznali, że posługiwali się zdjęciami, które w większości przedstawiały ludzkie narządy. Oświadczyli, że wymieniali się nimi tylko w zamkniętej grupie studenckiej w celu przygotowywania się do egzaminów i nie publikowali zdjęć poza grupą — mówi “Wyborczej” Joanna Orłowska, rzeczniczka Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Jak dodaje, studenci wyrazili skruchę, podkreślając przy tym, że działali w dobrej wierze i nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich działania mogą naruszać regulamin zajęć. Jaki będzie ich dalszy los?
Rektor uczelni w poniedziałek, 10 marca podjął decyzję, by przekazać sprawę do rzecznika dyscyplinarnego, który ma zbadać ją w toku postępowania wyjaśniającego.
Rzeczniczka łódzkiego uniwersytetu w rozmowie z “Wyborczą” zaznacza, że — wbrew sugestiom anonimowego sygnalisty, który nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie tej tezy — do czasu otrzymania tego zawiadomienia uczelnia nie miała żadnych sygnałów w tej sprawie. Odnosi się też do fragmentu o tym, że drastyczne zdjęcia mogły zostać szerzej upublicznione i trafić do bliskich zmarłych osób.
— Czy zawiadamiający przedstawił dowody na poparcie tych słów? Jeśli nie, to sugestia, że zdjęcia zostały upublicznione i rozpoznane przez rodziny, jest w naszej opinii co najmniej krzywdząca — podkreśliła na łamach “Wyborczej” Joanna Orłowska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
(Źródło: Gazeta Wyborcza)
Czytaj też: Trzylatek wyszedł z domu babci i zaginął. Przeżył noc dzięki swojemu pieskowi
/1
Grzegorz Niewiadomski / newspix.pl
Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Studenci tej uczelni mieli wysyłać sobie zdjęcia ludzkich zwłok.