Pogrzeb zamordowanego w Siedlcach ratownika zgromadził tłumy kolegów
Cezary L. został zamordowany sobotniego popołudnia. Zaatakował go człowiek, któremu próbował pomóc.
Załoga karetki została wezwana na ul. Sobieskiego do Adama Cz., który został ranny w głowę. Podczas popijawy u znajomych pijany mężczyzna przewrócił się, doznając poważnych obrażeń. Pozostali biesiadnicy wezwali pomoc. Ratownicy próbowali go opatrzyć, w końcu jednak zdecydowali, że konieczna będzie wizyta w szpitalu. Wtedy mężczyzna wpadł w szał. Chwycił dwa noże i zaatakował. Zabił Cezarego L., jego kolegę ranił w rękę.
— Panie Boże, nie rozumiem tego. Czarek pojechał ratować czyjeś życie i stracił swoje — mówił ze smutkiem podczas pogrzebu ksiądz Krzysztof, kapelan pogotowia ratunkowego z Białej Podlaskiej.
Ratownicy postanowili w specjalny sposób uczcić zmarłego kolegę. Kiedy urna z jego prochami była wnoszona i wynoszona z kościoła, w milczeniu utworzyli specjalny szpaler.
— Cezary, Czarek, “Lotek”, tak go nazywaliśmy. Nigdy nie zapomnę tych intensywnych zapachów, które roznosiły się po całym budynku, kiedy “Lotek” gotował sobie obiad, czekając na kolejne wezwanie. Ziemniaki i mięso musiały być spieczone jak skwarki — na zakończenie koniec mszy pogrzebowej zaczął wspominać zmarłego jeden z jego kolegów.
— Do tego zawsze musiały być warzywa, które hodował we własnym ogrodzie. Pyszne pomidory, z których każdy miał inny kształt i wygląd. Ale smakowały wyśmienicie — snuł opowieść ratownik.
Mężczyzna wspomniał także o dwóch wielkich pasjach zamordowanego kolegi: lotnictwie i piłce nożnej. “Lotek” ciągle grał w amatorskich drużynach, z którymi, jak wspominał jego znajomy, nie raz odnosił sukcesy.
“Lotek” grał w piłkę i komentował mecze reprezentacji. “Lepiej niż Dariusz Szpakowski”
— Wspólne oglądanie z nim meczów reprezentacji to było coś niesamowitego. Miał ogromną wiedzę, znał się na piłce. A kiedy zaczynał komentować, to robił to lepiej niż Dariusz Szpakowski — dodawał ratownik.
Niestety, koledzy nie obejrzą wspólnie już nigdy więcej żadnego spotkania piłkarskiego. Wszystko przez furiata, któremu Cezary L. próbował ratować życie.
— 25 stycznia, czyli dzień, w którym zginął, na zawsze pozostanie świętem w naszym pogotowiu. Będziemy zawsze wspominać “Lotka”, pozostanie w naszych sercach — powiedział na zakończenie kolega z pracy.
Zaraz potem urna z prochami została umieszczona w czarny samochodzie firmy pogrzebowej i prowadzony przez karetkę na sygnale kondukt ruszył w ostatnią drogę na cmentarz komunalny w Białej Podlaskiej. Za karawanem w ciszy, tylko z włączonymi “kogutami” przejechało kilkadziesiąt karetek z całej Polski.
Zaginięcie Karoliny Wróbel. Ojciec podejrzanego: ktoś go wrobił
Tajemnicza śmierć młodej kobiety w windzie. Są nowe informacje
Z Cambridge trafił na wojnę. 19-letni Polak zginął w obronie Ukrainy