Olsztyn. Artur Turek nie żyje, podejrzani o śmiertelne pobicie na wolności
W areszcie przebywa Bartosz K. (37 l.), który miał zlecić pobicie Artura. 30-latek został zaatakowany przez zamaskowanych sprawców, gdy wychodził wieczorem z baru. Rzucili się na niego i okładali ciężkimi przedmiotami. Potem uciekli.
— To był już trzeci zamach na mojego syna. Już wcześniej goniono go z młotkiem. Świadkowie boją się jednak zeznawać — opowiada matka zabitego mężczyzny.
Jak mówi, jego problemy zaczęły się od momentu, gdy poznał nową dziewczynę. — Ona odeszła od partnera z dwójką dzieci. Artur miał z nią zamieszkać. Jej były poprzysiągł zemstę na Bogu ducha winnym moim synu. To był właśnie ten Bartosz, którego zamknęli w areszcie — dodaje.
Jak wynika z ustaleń śledztwa, pobicie Artura zostało zlecone. Wszystko wskazywało na to, że policjanci mają dobrze wytypowanych podejrzanych o ten czyn. W poniedziałek 18 listopada o 6. rano weszli do ich mieszkań. Ponieważ typowani mężczyźni znani byli z wysokiego poziomu agresji i mogli posiadać broń, a także inne niebezpieczne narzędzia, do działań włączyli się kontrterroryści z Olsztyna i Białegostoku.
Policjanci weszli do mieszkań podejrzanych wyważając drzwi
— Wyważyli drzwi, zniszczyli je, było to nagłe wejście — mówi Andrzej Żygis, adwokat jednego z podejrzanych.
Po przesłuchaniach w prokuraturze skierowano do sądu wnioski o tymczasowy areszt dla obu mężczyzn. Skład sędziowski jednak ich nie uwzględnił. — Sąd podzielił moją argumentację, że zachodzą wątpliwości udziału mojego klienta w przedmiotowym zdarzeniu, dowody nie są na tyle wystarczające, żeby zastosować tymczasowe aresztowanie. Bronię zawsze w słusznych sprawach, mój klient tego krytycznego dnia był w domu — informuje Andrzej Żygis.
Mama Artura Turka jest tym obrotem sprawy zdruzgotana. — Nawet nie wiem, co o tym myśleć. Nie jest dla mnie zrozumiałe postępowanie służb, zatrzymują podejrzanych, a po chwili są wypuszczani. Mam nadzieję, że będzie odwołanie od tej decyzji — mówi.
Pobili Patryka tak, że umarł na ulicy