Ojciec zaginionego Krzysztofa Dymińskiego odnalazł ciało kobiety w Sanie
– Jakiś czas temu zostałem poproszony o pomoc w poszukiwaniach osoby, która mogła utonąć. Razem z zespołem opracowaliśmy plan działań i dziś rano wypłynęliśmy. Już po 40 minutach odnaleźliśmy ciało osoby poszukiwanej przez służby od paru miesięcy – poinformował Daniel Dymiński, ojciec zaginionego przed prawie dwoma laty Krzysztofa Dymińskiego.
Dymińscy znów pomagają. Kolejne ciało odnalezione
Rodzice zaginionego w 2023 r. nastolatka nieustannie prowadzą poszukiwania syna, koncentrując się przede wszystkim na Wiśle. Dzięki ich działaniom udało się rozwiązać inne sprawy zaginionych osób. W ubiegłym roku dzięki rodzinie Dymińskich odnaleziono dwie osoby. Natomiast w tym roku państwo Dymińscy zaproponowali pomoc mamie i siostrze Wiktorii Borkowskiej. Jej zaginięcie pod wieloma względami przypominało zniknięcie Krzysztofa. Zarówno on, jak i 22-latka wyszli z domu w środku nocy, gdy reszta domowników spała, a potem ostatni ślad urwał się na Moście Gdańskim w Warszawie.
Zwłoki kobiety wyłowione z Sanu. Policja prowadzi identyfikację
Tym razem jednak Daniel Dymiński wypłynął na rzekę San, w województwie podkarpackim. Tam – dokładnie w gminie Radomyśl – odnalazł wczoraj ciało kobiety.
Wyłowienie zwłok potwierdza nam asp. Małgorzata Kania z Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli, ale jak podkreśla, tożsamość kobiety, na razie nie jest stuprocentowo potwierdzona. – Nie było możliwości identyfikacji zwłok na miejscu, dlatego ciało zostało przekazane do badań – wyjaśnia w rozmowie z “Faktem”.
Niewykluczone jednak, że chodzi o zaginięcie, które zgłoszono kilka miesięcy temu w Stalowej Woli. 13 stycznia 24-latka wyszła z domu i ślad po niej zaginął. Co prawda rozpoczęto poszukiwania na szeroką skalę, ale do tej pory jej nie odnaleziono.
– Jak skomentować działalność służb przez okres tych miesięcy? Skoro wypływa grupa kilku ludzi oddanych temu, co pochłania ich przez prawie dwa lata i po 40 minutach mają ciało. Dla służb jesteśmy kolejnym przypadkiem, dla którego w teorii angażują wszystkie siły i środki tylko w teorii i wypowiedziach pod publikę. W działaniach kompletne zero. Straszne to jest – podkreśla pani Joanna, która skomentowała post
Daniel Dymiński nie ukrywa, że poszukiwania nie były możliwe, gdyby nie pomoc osób, które dołożyły swoją cegiełkę do kupna specjalistycznego sprzętu.
– Na pewno spytacie jakie uczucia nam towarzyszyły. Satysfakcja z zakończenia, stres, ból, współczucie, ale i wdzięczność, że mogliśmy pomóc i rodzina zazna spokoju. Dzięki Wam miałem sprzęt, by pomóc – wyjaśnia.
Zobacz także: Tajemnicze zaginięcie Wiktorii. “Wyszła w środku nocy z domu, ale zostawiła otwarte na oścież drzwi”
/4
Daniel Dymiński / Facebook
40 minut na rzece wystarczyło, aby ojciec zaginionego nastolatka odnalazł ciało.
/4
Agnieszka Dy / Facebook
Krzysztof Dymiński od miesięcy przepływa Wisłę, aby nie znaleźć swojego syna.