Nieprzytomny pacjent odzyskał świadomość w karetce i odmówił szpitala
W ubiegłą sobotę (4 stycznia) w jednej z restauracji w Serocku doszło do zasłabnięcia. Nieprzytomny mężczyzna, siedzący nieruchomo na fotelu, nie reagował na żadne bodźce. Wezwano na ratunek służby medyczne. Karetka odwiozła go do Wojskowego Instytutu Medycznego w Legionowie. Gdy ratownicy z pacjentem przyjechali do kliniki, okazało się, że nie ma miejsca.
Godziny mijały, a mężczyzna leżał w karetce na parkingu szpitala. Podano mu kroplówkę. Po czterech i pół godzinach, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pacjent cudownie odzyskał świadomość. W rozmowie z ratownikami wyszło na jaw, że za całe zamieszanie odpowiada alkohol. Mężczyzna nie był w stanie powiedzieć, ile wypił. Kiedy wrócił do siebie, stwierdził, że czuje się na tyle dobrze, że szpital nie jest mu potrzebny.
Po długim oczekiwaniu pacjent postanowił opuścić karetkę. Zadzwonił po przyjaciela, który zabrał go do domu.
Rzeczniczka szpitala odpowiada. “W naszym szpitalu obowiązuje triage”
Zapytaliśmy rzeczniczkę szpitala w Legionowie, dlaczego pacjent tak długo czekał na udzielenie pomocy. — Na SOR-ze w Legionowie, podobnie jak na innych tego typu oddziałach ratunkowych w Polsce, wykonywany jest triage. Tzn. że najpierw są obsługiwani pacjenci, których zdrowie i życie jest zagrożone — mówi w rozmowie z “Faktem” Marta Harazińska, rzecznik szpitala w Legionowie.
Traige to procedura pozwalająca na segregację pacjentów pod kątem pilności udzielenia im pomocy medycznej. Osoby z zagrożeniem życia uzyskują kolor czerwony i powinny być natychmiastowo przyjęte. Kolorem żółtym oznacza się pacjentów, których życie nie jest zagrożone i mogą czekać na szpitalnym oddziale ratunkowym nawet do czterech godzin. Kolorem zielonym określani są ci, którzy samodzielnie muszą udać się po pomoc laboratoryjną.
“Nie udzielamy informacji na temat zdrowia pacjentów”
Rzeczniczka szpitala w Legionowie zapytana, czy życie tego akurat pacjenta nie było zagrożone, odpowiedziała: — Na temat stanu zdrowia naszych pacjentów nie będziemy się wypowiadać — dodała Harazińska.
Próbowaliśmy ustalić, kto podłączył kroplówkę pacjentowi, który czekał 4,5 godziny na przyjęcie? Czy była to inicjatywa ratowników, czy szpitala? — Nie odpowiem na to pytanie, ponieważ nie mówimy o procedurach medycznych, które udzielamy naszym pacjentom — ucięła rzeczniczka.
Nieprzytomny człowiek tak długo czekał na przyjęcie do szpitala, że się obudził i poszedł do domu
Karetka na sygnale wiozła pacjenta po reanimacji. Na pasach było dziecko. Doszło do dramatu