Naćpany kierowca zabił trzy osoby. Wiemy, kiedy stanie przed sądem
Tego dnia Polacy szykowali świąteczne potrawy, ubierali choinki i pakowali prezenty. Tuż przed godz. 18 rozpędzone audi wjechał na ul. Dąbrówki w spacerującą chodnikiem czteroosobową rodzinę z Wrocławia. W nadmorskim kurorcie mieli spędzić święta.
Siła uderzenia, mknącego z ogromną prędkością samochodu, była tak ogromna, że poszkodowani zostali wyrzuceni na kilka metrów w górę, a ich ciała przeleciały nad płotem i upadły dopiero w ogródkach, tuż pod oknami mieszkających tam ludzi. Pomimo niemal natychmiastowej pierwszej pomocy najpierw ze strony mieszkańców ulicy, a później wezwanych ma miejsce ratowników, niestety trzy z czteroosobowej rodziny poniosły śmierć na miejscu.
Zginął 44-letni Tomasz, jego 43-letnia żona i ich 7-letni syn. Ocalała jedynie 12-letnia córka małżeństwa, która z połamanymi nogami została przetransportowana śmigłowcem LPR-u do szpitala w Szczecinie. Po wyjściu trafiła pod opiekę dziadków, którzy starają się jej zastąpić utraconych w tak tragicznych okolicznościach rodziców.
Uciekł z miejsca wypadku
Podczas gdy wszyscy starali się pomóc ofiarom makabrycznego wypadku, 35-letni sprawca uciekł, korzystając z panującego na miejscu zamieszania.
Policji udało się złapać Patryka F. dopiero po dwóch godzinach. Sprawca wrócił na miejsce wypadku, bo chciał odzyskać pozostawiony w samochodzie telefon. Okazało się, że był pod wpływem substancji odurzających. W jego krwi wykryto obecność ecstasy i dopalacza alfa-PHP.
On również przyjechał do Międzyzdrojów tak jak jego ofiary, na święta Bożego Narodzenia. Była z nim jego żona i dziecko.
Urządził prawdziwy cyrk
W rozbitym samochodzie sprawcy licznik zatrzymał się na prędkości 150 km/h, choć na niedużej i wąskiej ulicy, była dozwolona jazda z prędkością do 50 km/h.
O tym, jakim człowiekiem jest Patryk F., świadczy również pokaz, jaki dał podczas doprowadzania do prokuratury, gdzie miał usłyszeć zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i prowadzenia auta.
Już w izbie zatrzymań był bardzo agresywny i odmówił założenia na siebie ubrania. To jednak na niewiele mu się zdało i policjanci prowadzili go do prokuratury w samych slipach.
W wypadku zginął instruktor jazdy
Zabity przez Patryka F. 44-letni Tomasz, już od 10 lat pracował jako instruktor jazdy w jednej z wrocławskich szkół i wyszkolił setki kierowców, dla których był wzorem do naśladowania. Ironią losu jest to, że to właśnie taka osoba i jego rodzina, poniosła śmierć w wypadku spowodowanym przez osobę, która być może nigdy nie powinna otrzymać prawa, żeby zasiąść za kierownicą samochodu.
Prokurator zapowiada koniec śledztwa
Od momentu makabrycznego wypadku Patryk F. przebywa w areszcie i pomimo tego, że minął już ponad rok, sprawa jeszcze nie trafiła do sądu. Co się z nią dzieje spytaliśmy rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Szczecinie prokuratora Łukasza Błogowskiego.
— Postępowanie dalej znajduje się w toku. Prokurator czeka na opinię biegłych z instytutu ekspertyz sądowych w Krakowie, którzy mają udzielić odpowiedzi na pytanie dotyczące prędkości pojazdu, którym jechał podejrzany oraz na opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Planowane są również inne czynności procesowe, w tym między innymi z udziałem podejrzanego. Na tę chwilę nie mogę ujawnić, czego będą one dotyczyły – mówi w rozmowie z „Faktem”.
Jeśli nie nastąpią jakieś opóźnienia, to dochodzenie zostanie zamknięte w pierwszym kwartale tego roku i wtedy sprawa trafi do sądu.
Strzelał do dzika, zabił żołnierza
Tragiczna śmierć rybaka. Ich łódź wywróciła się tuż przy brzegu