Matka z Ciecierzyna skazana na dożywocie. Zamordowała czwórkę dzieci
Zbrodnie z Ciecierzyna, maleńkiej wsi w woj. opolskim wstrząsnęły całą Polską. Sprawa wyszła na jaw pod koniec 2018 r. Pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej zauważyli, że Aleksandra J. (dziś 34 l.), która jeszcze niedawno była w ciąży, nie ma przy sobie dziecka. Powiadomili policję, a ta odkryła straszną prawdę.
Szybko okazało się, ze kobieta pomiędzy 2013 a 2018 r. pozbawiła życia czwórkę swoich dzieci. Aleksandra J. rodziła swoje maleństwa, wkłada noworodki do reklamówki i zostawiała w nieczynnym piecu. Tak postąpiła z trzema córeczkami. Z synkiem zrobiła inaczej. Jego ciało zakopała pod jabłonką, Tłumaczyła później, że lubi jabłka i chciała, by o nim przypominały. Jedno dziecko zostało nawet uduszone elastycznym materiałem. Ojciec dzieci, Dawid W. (dziś 44 l.) twierdził, że nic nie wiedział o ciążach i losie dzieci.
W marcu 2020 r. Sąd Okręgowy w Opolu skazał rodziców grozy na dożywocie, ale po apelacji wyrok obniżono do 25 lat dla Aleksandry J. oraz na 15 lat dla jej partnera. Kasację od wyroku złożyła obrona oraz Zbigniew Ziobro, ówczesny Prokurator Generalny. Wniosek wówczas oddalono. Podczas ponownego rozpatrywania sprawy w 2023 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu skazał Aleksandrę J. ponownie na dożywocie. Zastrzegł, że o warunkowe zwolnienia może się ubiegać po 30 latach. Utrzymał też wyrok 15 lat więzienia dla Dawida W.
Sąd Najwyższy oddalił kasację. Wyrok jest prawomocny
Kolejny raz obrońcy złożyli kasacje. Po raz drugi została w tym tygodniu oddalona. Wyrok dożywocia dla matki jest zatem prawomocny.
— Każda sprawa ma swoje niepowtarzalne realia – mówił w środę (18 grudnia) sędzia Sądu Najwyższego w Warszawie, Zbigniew Puszkarski, cytowany przez PAP. Sędzia wyjaśnił, że skazana nie mogła liczyć na łagodniejszy wyrok, ponieważ stała się seryjną zabójczynią. To oznacza, że wyrok dożywotniego więzienia za zabójstwo czworga dzieci stał się ostateczny.
Aleksandra J. czterokrotnie będąc w ciąży, nie pomyślała, żeby zakończyć ją inaczej niż zabójstwem. Nie chodziła do lekarzy. Kobieta przyznała się do winy. Mówiła, że chciała utrzymać związek z Dawidem W., od którego była uzależniona w wielu aspektach. Mężczyzna nie przyznawał się, twierdził, że nic nie wiedział o kolejnych ciążach. Wyniki badań na wykrywaczu kłamstw sugerują, że kłamał.
We wsi Ciecierzyna wciąż pamiętają o matce grozy. Nikt z mieszkańców nie potrafi jej wybaczyć.
(Źródło: PAP, Fakt.pl)
Finał głośnego procesu Roberta J. Będzie ciąg dalszy? To byłaby sensacja. W tle miliony złotych