Koniec z napiwkami? Niekoniecznie. Restauracje mają pewien trik
Coraz częstsze płacenie kartą w restauracjach przekłada się na rzadsze i mniejsze napiwki trafiające do obsługi. Gdy płacimy kartą, czujemy się mniej zobligowani do tego, by drobną część kwoty zostawić także kelnerowi. Restauratorzy chcą odwrócić ten trend. Zamierzają do tego wykorzystać w sprytny sposób terminale płatnicze.
Według agencji Quality Watch realizującej badanie “Zwyczaje finansowe Polaków” jeszcze kilka lat temu większość klientów restauracji w Polsce (66,7 proc. respondentów) regularnie dodawała drobne kwoty do rachunków w restauracjach. Ale to się zmienia. Tak jak i w innych krajach.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie dodatek dla kelnera lub kelnerki odgrywa znacznie ważniejszą rolę ze względu na relatywnie niskie płace minimalne, liczba ta wynosi 77 procent. — Napiwki są wyrazem uznania za dobrą obsługę. To nieopodatkowany dodatkowy dochód — mówi Mark Baumeister, szef działu branży hotelarskiej w Związku Zawodowym Producentów Żywności, Napojów i Cateringu.
Według amerykańskich związkowców inflacja w ostatnich latach doprowadziła do rzadszego dawania wyższych napiwków ze strony klientów. Według badania przeprowadzonego przez Uniwersytet Nauk Stosowanych w Zurychu sposób dokonywania płatności odgrywa tu kluczową rolę. Osoby płacące gotówką zazwyczaj zostawiają wyższe napiwki. Branża gastronomiczna z niepokojem patrzy więc na rosnącą popularność płatności bezgotówkowych.
Restauratorzy stosują skuteczny trik
Odpowiedzią branży są sztuczki psychologiczne. Przykładem stosowanych przez restauratorów trików jest korzystanie ze specjalnych terminali kart płatniczych. Przed dokonaniem płatności klient musi zdecydować, czy dać napiwek w wysokości 10 proc., 15 proc. lub 20 proc. Oczywiście może też zdecydować, że nie płaci napiwku wcale.
— Zachęty do dawania dodatkowych pieniędzy, takie jak domyślne ustawienia terminali, przynoszą efekty — mówi Dominik Enste, profesor ekonomii behawioralnej w Niemieckim Instytucie Ekonomicznym w Kolonii.
Według badania przeprowadzonego przez producenta kart kredytowych Mastercard prawie 60 proc. ankietowanych konsumentów uważa sugestie wyświetlane na terminalach płatniczych za “praktyczne”. Statystycznie większość klientów w rzeczywistości dałaby napiwek niższy niż sugerowany przy płatności kartą. Analizy Mastercard wykazały, że jest to średnio 10 proc. w przypadku kwot poniżej 50 euro.
Przy bliższych kwotach liczba ta jest bliższa 8 proc. Zdaniem Enste’a goście zazwyczaj wybierają środkową opcję z sugestii wyświetlanych na terminalu.
Zamówił dwie wody. Napiwek wbił kelnerkę w ziemię
Ten trik stosują już nie tylko w restauracjach
Tendencja domyślnego dawania napiwków przy płatnościach kartą nie ogranicza się już tylko do restauracji. Klienci są teraz proszeni o dodatkowe napiwki w kawiarniach, a nawet w punktach sprzedaży bezobsługowej — zwłaszcza w Stanach.
Termin “tipflation” już się tam zadomowił. To słowo utworzone z angielskich słów “tip” i “inflation”. Pomysł ten najwyraźniej sprawdza się już na całym świecie.
W Stanach Zjednoczonych liczba klientów, którzy całkowicie rezygnują z napiwków za proste usługi, takie jak wizyta w kawiarni, już rośnie. W krajach takich jak Włochy, klienci płacą dodatek od obsługi w sposób domyślny (wpisany w cenę dania).
Artykuł powstał na podstawie tłumaczenia tekstu z serwisu Welt.de. Jego autorem jest Felix Seifert.
Ekspertka wzbudziła kontrowersje. Podkreśla, że napiwki należy dawać. W sieci wrze: to chyba żart
Koszykarz zaszalał w klubie ze striptizem. Puścił 6 milionów złotych na napiwki