Koniec bezkarności polskiego “oszusta z Tindera”. Zapadł wyrok
Ta konkretna sprawa sięga 2015 r. Wtedy Robert I. poznał przez internet zamożną kobietę. Najpierw powoli wkradał się w jej życie, a potem oszukał na trzy umowy pożyczkowe na łącznie 325 tys. zł.
A gdy kobieta zaczęła żądać zwrotu pożyczek, mężczyzna zagroził jej, że upubliczni kompromitujące ją materiały. – Mam na ciebie folder – usłyszała. W 2021 r. kobieta założyła mu sprawę.
Proces się przedłużał, bo Robert I. najpierw poprosił o wyznaczenie pełnomocnika z urzędu, a potem wysyłał zaświadczenia, że jest chory.
Oszust z Tindera. Jak działał? Sąd ujawnia szczegóły
Proces pierwszej instancji zakończył się 22 lipca 2025 r. Robert I. został uznany za winnego. Sąd Okręgowy w Legnicy wydał wyrok – półtora roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Przy okazji nakreślił model działania oszusta.
– Robert I. po prostu znalazł sobie taki sposób na życie, czyli znajdowanie kobiet po przejściach. Przedstawiał się jako biznesmen posiadający wiele nieruchomości i spółek. Chwalił się też znajomościach z celebrytami. Przy pokrzywdzonej wykonywał fałszywe telefony. A najgorsze jest to, że wciągał także w to swoje dzieci, które zupełnie były nieświadome tego procederu. A auta, którymi przyjeżdżał, nigdy do niego nie należały – oznajmił podczas ogłaszania wyroku sędzia Marek Gramiak.
Okazało się, że nie miał też prężnie działającej firmy budowlanej. Był bezrobotny i teoretycznie bez dochodów. Sędzia podkreślił też, dlaczego zdecydował się na wymierzenie kary bezwzględnego więzienia, mimo że Robert I. nie był do tej pory karany.
– Sąd uznał, że tylko kara pozbawienia wolności będzie odpowiednią karą do stopnia winy i będzie sygnałem, że nie tolerujemy tego typu zachowań – zaznaczył. 47-latek nie usłyszał osobiście wyroku, ponieważ nie pojawił się w sądzie.
Zobacz także: “Oszust z Tindera” okradł go, opuścił areszt, a teraz zniknął. “Skąd miał pieniądze na kaucję?”
To dopiero początek. Kolejne wyroki już wkrótce
O oszuście zrobiło się głośno w 2022 r. gdy biznesmen Grzegorz Filarowski zwrócił uwagę na Roberta I., który zaczął interesować się jego żoną w trakcie ich rozwodu. Chcąc przerwać ten proceder, zatrudnił prywatnego detektywa. Wspólnie docierali do kolejnych ofiar mężczyzny i po zebraniu niezbędnych dowodów, złożono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Straty, jakie poniosła rodzina, oszacowano na blisko 100 tys. zł.
Filarowski nie ukrywa, że jest zadowolony z dzisiejszego wyroku. – Potwierdza on, że Robert I. jest oszustem. Sąd w uzasadnieniu także to potwierdził. Gratulacje dla prokuratury, która dobrze zebrała materiał dowodowy. Poza tym wyrok ten otwiera nam drogę do kolejnych, które będą zapadać za kilka miesięcy. Pierwszy prawdopodobnie zapadnie we Wrocławiu, kolejny w Oławie – mówi w rozmowie z “Faktem”.
Podczas wrocławskiego procesu Robert I. jest oskarżony o 23 przestępstwa, m.in. groźby, kradzież, włamanie i oszustwa. Dotyczą one siedmiu osób, w tym sześciu kobiet. Natomiast w sądzie w Oławie toczy się proces dotyczący włamania i napaści.
Zobacz także: Sąd wypuścił z aresztu stalkera z Tindera, a on zniknął. “Powiedział, że chciałby wyjechać do Pragi”
/5
Łukasz Woźnica / newspix.pl
– Zgromadzone dowody w sposób jednoznaczny świadczą o winie oskarżonego – mówił sędzia Marek Gramiak w uzasadnieniu.
/5
Łukasz Woźnica / newspix.pl
Robert I. ma też zapłacić grzywnę w wysokości 15 tys. zł.