Justyna była pracowita i przemiła. Koleżanki z pracy wspominają zamordowaną
Zamordowaną przez ojca Justynę znała cała wieś. Oprócz tego, że mieszkańcy pamiętają ją jeszcze ze szkolnych czasów, gdy była nastolatką, to zapadła im w pamięć także z powodu swojego fachu. Wielu mieszkańców podlimanowskiej wsi przyznało, że 26-latka przychodziła do ich domu i strzygła całe rodziny. Byli tak zadowoleni, że rezygnowali z wizyt w salonie. Nam udało się znaleźć miejsce, w którym Justyna uczyła się zawodu.
To dlatego ojciec zastrzelił Justynę. Mieszkańcy Starej Wsi przerywają milczenie
Koleżanka Justyny wspomina pracę z nią
Zanim Justyna wyszła trzy lata temu za mąż, pracowała w niewielkim salonie fryzjerskim w Limanowej, oddalonym zaledwie kilka kilometrów od Starej Wsi. Mały salon fryzjerski mieści się w samym centrum na pierwszym piętrze kamienicy. — Oczywiście, że pamiętamy Justynę — mówi jedna z fryzjerek. — Tutaj uczyła się fachu, najpierw jako uczennica, a później jako młoda fryzjerka — dodaje.
Justynę zapamiętały jako uroczą, uśmiechniętą dziewczynę. — Była pracowita, nie stwarzała żadnych problemów, po prostu świetna osoba — mówi nam fryzjerka, od której córka Tadeusza Dudy uczyła się zawodu. Przyznaje, że z Justyną pracowało się dobrze. Odeszła z salonu trzy lata temu. O jej życiu prywatnym nie chce mówić. Tutaj ludzie są raczej skryci i chronią swoją prywatność.
Uczyła się fachu w salonie w Limanowej
W tym samym czasie, gdy Justyna odeszła z salonu, wyszła za mąż za Zbigniewa († 31 l.). Małżeństwo uchodziło za wyjątkowo zgrane. Rok temu przyszła na świat ich upragniona córeczka Pola. Kończyli budowę swojego wymarzonego domu, tuż obok domu rodziców. Justyna dorabiała jako fryzjerka, strzygąc klientów w ich domach. Zajęła się wychowywaniem córeczki. Namawiała również mamę, aby wreszcie przerwała trwającą latami gehennę, którą zgotował jej mąż, ojciec Justyny. W końcu jej się udało. Matka złożyła pozew o rozwód, a córka złożyła obciążające go zeznania.
Kiedy Duda dowiedział się o zeznaniach córki i teściowej, najprawdopodobniej zapragnął zemsty. Kiedyś pracował na budowach na koparce. Od dłuższego czasu nie miał stałego zajęcia. Kłusował w pobliskich lasach, coraz częściej zaglądał do kieliszka. Na koniec doszedł do wszystkich kłopotów rozwód. Coś musiało w nim pęknąć. W piątek, 27 czerwca przyszedł z bronią do córki i zięcia. Strzelił, zabijając oboje na miejscu. Przeżyła tylko ich córeczka Pola. Policja mówi, że trudno powiedzieć, by dziadek ocalił wnuczkę, raczej cudem przeżyła zasłonięta przez mamę. Później Tadeusz poszedł do teściowej. Miała więcej szczęścia, bo tylko ją postrzelił. Trafiła do szpitala.
Czwarty dzień obławy za zabójcą spod Limanowej
Pomoc wezwał syn postrzelonej kobiety, szwagier zabójcy. Pomimo tego, że w okolicy w ekspresowym tempie pojawili się policjanci, Tadeusza Dudy nie udało się już złapać. Odjechał swoim samochodem, a później porzucił go i ukrył się w lesie. Obława na niebezpiecznego zabójcę trwa już czwarty dzień. Wciąż bez skutku.
Gdzie ukrywa się 57-latek? Możliwości jest wiele. Miejscowi mówią, że mógł uciec już nawet na Słowację. Niektórzy twierdzą, że ukrywa się w pobliskiej jaskini albo jednym ze zlokalizowanych niedaleko przedwojennych bunkrów. Policja nie wyklucza też, że ktoś mu może pomagać. Kontrolowane są więc samochody w okolicy. Policjanci zaglądają do bagażników. Kontrolują wnętrza. Jedna z hipotez zakłada również, że zabójca mógł targnąć się na swoje życie.
Zabójcę spod Limanowej spotykali w kościele. ”Strach jest, ale całej wsi nie wystrzela”
Dlaczego mundurowi nie strzelali, gdy Tadeusz Duda wrócił do wsi? Policjantka wyjaśnia
/4
newspix.pl / Fakt.pl
Do tragedii pod Limanową doszło w piątek, 27 czerwca.
/4
Grzegorz Momot / PAP
Od czterech dni trwa obława na zabójcę ze Starej Wsi.