Jeździł dacią po zamarzniętym jeziorze Lednickim. Potem musiał ją ściągać
Historia żółtej dacii pod koniec lutego obiegła media w całej Polsce. Wszystko przez to, że jej kierowca jeździł po zamarzniętym jeziorze Lednickim.
Dacia z jeziora Lednickiego wróciła na brzeg na tratwie
Pod terenówką załamał się lód i zaczęła tonąć. O wszystkim zostały powiadomione służby ratunkowe. Kiedy ich przedstawiciele pojawili się na miejscu, okazało się, że auto jest puste. Kierowca zniknął. Policja znalazła 46-letniego właściciela samochodu w domu. Siedział spokojnie, tłumacząc, że o niczym nie ma pojęcia. Ale był nietrzeźwy.
Pewnie z tego powodu policjanci nie uwierzyli w jego zapewnienia i zaczęli drążyć sprawę. Szybko ustalili, że to 46-latek postanowił poszaleć na lodzie. Przeliczył się z umiejętnościami oraz grubością lodu i prawie zatopił swoją dacię. Mimo że kierowca nie przyznaje się do winy, usłyszał zarzuty i odpowie za nie przed sądem. Grozi mu do dwóch lat więzienia.
46-latek miał także obowiązek zholowania na brzeg swojego auta, które tymczasowo (żeby nie poszło całkiem pod wodę) umieszczono na wysepce pośrodku jeziora. Jak podają lokalne portale, mężczyzna najpierw miał zamiar wypożyczyć wojskową amfibię, ale koszty okazały się astronomiczne. Wtedy ktoś mu podpowiedział, by do zholowania auta użył prymitywnego, ale bardzo skutecznego sprzętu. Padło na tratwę.
Operacja holowania dacii powiodła się znakomicie. Kilka dni temu żółty pojazd został załadowany na drewniany transporter i w bezpieczny sposób trafił na brzeg. Obserwatorzy i nagrywający wszystko śmiali się, że pokonał jezioro niczym legendarny “Pan Samochodzik”
/10
KPP w Gnieźnie; usero548tuile7 / TikTok
Zatopiona dacia wróciła na ląd na tratwie.
/10
KPP w Gnieźnie / Materiały policyjne
Zatopiona dacia wróciła na ląd na tratwie.