Grzegorz B. oskarżony o zabójstwo Maksia. Wyrok już 16 czerwca
Proces, podobnie jak wcześniejszy, odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Na sali obecne były siostry oskarżonego, które od lat wierzą w jego niewinność. Ich zdaniem Grzegorz B. padł ofiarą pomyłki wymiaru sprawiedliwości. Obrońca chce uniewinnienia.
Maksio zmarł, jego siostra przeżyła tortury
Dramat rozegrał się w lipcu 2017 r. To wtedy półroczny Maksio trafił do szpitala w Rzeszowie z pękniętą czaszką, połamanymi żebrami oraz rozległym krwiakiem mózgu. Lekarzom nie udało się go uratować. Biegli ustalili, że niemowlę doznało dwóch silnych uderzeń twardym przedmiotem w głowę. Niespełna rok wcześniej do szpitala trafiła jego starsza siostra, 2,5-letnia Lenka – z połamanymi nogami i śladami przerażających obrażeń: dziewczynka była przypalana papierosem, przyduszana, miała wyrwane rzęsy.
Oprawcą – jak zgodnie ustalili śledczy – miał być Grzegorz B., 47-letni stolarz, który potajemnie związał się z matką dzieci, Kariną B. (30 l.). Jego wizyty w domu rodziny nasiliły się po kryzysie w małżeństwie kobiety. Prokuratura zarzuciła mu, że czerpał perwersyjną satysfakcję z dręczenia dzieci. Lenka miała wpadać w panikę, kiedy zostawała z nim sama, moczyła się, krzyczała. Początkowo podejrzenia kierowano tylko na matkę, jednak analiza wiadomości i zebranych dowodów szybko ujawniła rolę jej kochanka – byłego pracodawcy męża.
Twierdził, że niemowlę wypadło z rąk
Grzegorz B. w początkowej fazie śledztwa utrzymywał, że niemowlę spadło mu z rąk. Matka twierdziła, że o niczym nie wiedziała. — Ale korespondencja między nią a Grzegorzem B. wskazywała, że była świadoma brutalnych zachowań partnera wobec dzieci — twiedzą śledczy.
Proces Grzegorza B. i Kariny B. przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie trwał cztery lata i zakończył się 4 października 2023 r. Sąd uznał Grzegorza B. za winnego i skazał go na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Karina B. usłyszała wyrok 10 lat więzienia za pomocnictwo. Wyrok nie był prawomocny, apelacje złożyli zarówno prokurator, jak i obrońcy obojga oskarżonych.
W apelacji dotyczącej Kariny B. prokurator domagał się zaostrzenia kary do 15 lat więzienia. W przypadku Grzegorza B. – o rozszerzenie kwalifikacji prawnej. Obrońcy natomiast wnosili o uniewinnienie swoich klientów lub o uchylenie wyroków i ponowne rozpoznanie sprawy.
Matka na razie jest wolna
W czasie trwania procesu apelacyjnego Grzegorz B. pozostawał w areszcie. Do sądu był każdorazowo doprowadzany w kajdankach na rękach i nogach, spiętych łańcuchem. Karina B., odpowiadająca z wolnej stopy, nie pojawiła się na żadnej z rozpraw. Podczas pierwszego dnia procesu przed Sądem Okręgowym – jeszcze w pierwszej instancji – dało się zauważyć wyraźny dystans między dawnymi kochankami. Nie padło między nimi ani jedno słowo. Tylko spojrzenia – chłodne i krótkie, jakby już wtedy wszystko było dla nich jasne.
Grzegorz B. rozwiódł się z żoną, ale – jak twierdzą jego siostry – dzieci odwiedzają go w areszcie. Lenka trafiła do rodziny zastępczej, którą pokochała jak własną.
Po latach śledztw, błędów proceduralnych i dramatycznych zeznań, sądowa historia tej sprawy zbliża się do końca. 16 czerwca poznamy wyrok w procesie apelacyjnym. Czy będzie to ostateczne rozstrzygnięcie? A może sprawa jeszcze raz wróci na wokandę?
/4
– / LASKAR-MEDIA
Grzegorz B. podczas rozprawy apelacyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie, 10 czerwca
/4
– / LASKAR-MEDIA
Oskarżony w drodze na salę rozpraw.