Dziecko miało na ciele krew mamy. Tak Tadeusz Duda miał zabijać bliskich
Był piątek, 27 czerwca, przed południem, gdy w Starej Wsi, niespełna 4 km od Limanowej zaroiło się od służb.
Tragedia pod Limanową. Nie żyje młode małżeństwo
Doszło tam do ogromnej tragedii. Zastrzelone zostały dwie młode osoby, młode małżeństwo: 26-letnia Justyna W. i jej 31-letni mąż Zbigniew. Para osierociła maleńką córeczkę, roczną Polę. Ciężko ranna została też 73-letnia kobieta. Dramat rozegrał się w dwóch miejscach. W mieszkaniu 73-latki, a potem przed domem i w domu młodego małżeństwa.
Policja szuka Tadeusza Dudy. To on miał zastrzelić rodzinę
Śledczy nie mają wątpliwości, że sprawcą zabójstwa jest 57-letni Tadeusz Duda. To ojciec młodej kobiety i zięć starszej. Ruszyły zakrojone na szeroką skalę poszukiwania mężczyzny. Do akcji zaangażowano pół tysiąca policjantów z całej Polski.
Na jaw wychodzą przygnębiające okoliczności tego dramatu. Ujawnił je brat zamordowanego 31-latka. Ze szczegółami opisał, jak Tadeusz Duda strzelał do ofiar. Mężczyzna wszystko widział. Bratowej nie mógł już uratować. Z rąk umierającej pani Justyny odebrał córeczkę. — Dziecko miało na nóżce krew mamy — powiedział pan Dariusz, reporterom programu “Uwaga” TVN.
Przygnębiające kulisy zbrodni w Starej Wsi. Dziecko miało na ciele krew mamy
— Byłem w tym czasie w swoim pokoju. Rolety miałem opuszczone. Nie wychodziłem, nie podnosiłem jej. Patrzyłem tylko przez szparę, bo miałem okno na uchylne. Widziałem go, jak przeładował broń. Wsadził kolejny nabój, oddał kolejny strzał do brata, co uciekał. Nie trafił. Przeładował kolejny raz, poszedł za dom, poza moje okno. Poza obszar widzenia. Wtedy skapnąłem się, że może iść po moją bratową, która jest na dole z dzieckiem — relacja pana Dariusza jest przejmująca.
Przeczytaj także: Obława na Tadeusza Dudę. Ekspert od survivalu ma złe wieści. “Najważniejsze jest jedno pytanie”
Zbiegłem na dół, gdzie w międzyczasie usłyszałem, jak wybija okno. Wybił je kolbą. Oddał strzał. Zauważył, że bratowa biegnie na drugą stronę tego pomieszczenia. To przeszedł dom. Od drugiej strony też wybił okno. I w tym momencie prawdopodobnie ją postrzelił w ramię. Otworzyłem drzwi. Bratowa w tym momencie biegła z dzieckiem, postrzelona już w lewe ramię. Biegła do mnie. Zdążyłem to dziecko przechwycić. Bratowa już mi upadła pod nogami. Dziecko miało krew na nodze. To była krew Justyny
— nie kryje przygnębienia mężczyzna.
Obława na Tadeusza Dudę. Już kiedyś groził bliskim, że ich spali
Pan Dariusz widział też postrzelonego przez Tadeusza Dudę brata.
— Odruchowo z dzieckiem poleciałem sprawdzić puls, ale widząc ranę postrzałową w prawe ucho, wiedziałem, że reanimacja nie ma sensu — dodał.
Po tej zbrodni 57-latek uciekł. W akcji poszukiwawczej 57-latka bierze udział wielu policjantów z całej Polski. Mężczyzna szukany jest z lądu i powietrza.
Przeczytaj także: Tragedia w Starej Wsi. Ludzie mówią straszne rzeczy. To dlatego Tadeusz Duda strzelał do bliskich?
Na jaw wyszło, że był dobrze znany policji w związku z przemocą w rodzinie. Została mu założona niebieska karta. Konflikt rodzinny miał trwać od wielu lat. Już trzy lata temu Tadeusz Duda miał grozić bliskim. Mówił, że ich spali.
Tadek zawsze wojował. Oni próbowali unikać konfliktów, ale on, on sam sam tworzył te konflikty. Tak było z kanistrem, poszedł do domu rodzinnego, wszyscy byli w salonie. No to powiedział, że nie znacie dnia ani godziny, jak was spalę
— opowiedział reporterowi “Uwagi” pan Dariusz.
Rodzina podejrzewała, że Tadeusz Duda miał problemy psychiczne
Skąd brała się u niego agresja, mężczyzna nie jest w stanie powiedzieć. Podejrzewano, że Tadeusz Duda miał problemy psychiczne.
On tak pijący nie był. No wiadomo, jak to przy okazji jakiś urodzin, imienin to wiadomo, że coś, ale nigdy nie wypił tak, żeby się do stanu upojenia doprowadził, że tam już nie trzymał się na nogach. Coś z nim było nie tak. On psychiczny był, ale tak dziwnie, bo on powiedzmy dwa tygodnie był normalny i szło pogadać, a potem coś odkleiło mu się coś i przez tydzień wojował
— mówi brat zamordowanego Zbigniewa.
Dramat pod Limanową. “Teścia nie postrzelił, ale teściowi kazał położyć się na ziemi”
Konflikt narósł do tego stopnia, że Tadeusz Duda dostał nakaz opuszczenia domu. Wcześniej usłyszał zarzuty kierowania gróźb wobec teściowej i znęcania się fizycznego i psychicznego nad żoną. Dzień przed atakiem na bliskich przeglądał akta swojej sprawy karnej. Śledczy nie wykluczają, że to był impuls, który pchnął go do zbrodni. Chciał zemścić się na bliskich, którzy złożyli obciążające go zeznania.
Pan Dariusz opowiedział też, że 57-latek najpierw postrzelił swoją teściową.
— Teścia nie postrzelił, ale teściowi kazał, z tego co mi mówili policjanci, położyć się na ziemi — wspomina krewny zamordowanych.
Przeczytaj także: Brutalne zabójstwo 23-latki. Śledczy ujawniają nowe fakty. “Liczne rany kłute i cięte”
“To było kochające się małżeństwo. Żyli ze wszystkimi w zgodzie”
Wspomniał też zmarłego brata i bratową.
To było kochające się małżeństwo. Żyli ze wszystkimi w zgodzie. Każdy każdemu pomagał, jeśli trzeba było. Zbyszek był elektrykiem, pracował w Austrii. No to u kogoś coś się zepsuło elektrycznego, to do Zbyszka dzwonili. Bratową widywałem dzień w dzień, młodej pilnowałem i pomagałem, bo to normalne. Jak to w rodzinie. No i świadkiem byłem na ślubie. Zawsze się dogadywali. Wiadomo, przed małżeństwem jakieś tam sprzeczki były, ale nie mogli bez siebie żyć. Planowali przede wszystkim postawić dom, mieszkać w swoim, no i pewnie tam wychowywać młodą
— nie kryje smutku mężczyzna.
Co teraz stanie się z malutką Polą? Prawdopodobnie zajmą się nią najbliżsi.
(Źródło: Uwaga TVN)
/8
Dramatyczne kulisy zbrodni w Starej Wsi. Z reporterami programu “Uwaga” TVN rozmawiał brat zamordowanego Zbigniewa. Tragedia rozegrała się na jego oczach.
/8
Justyna i Zbigniew byli kochającym się małżeństwem. Osierocili córeczkę Polę.