Czy polskie uczelnie chronią wykładowców? Analiza systemu wsparcia
“Nas, wykładowców, nikt nie uczył, ani nie uczy, jak postępować z problematycznymi osobami, ani jak reagować w trudnych sytuacjach” – mówi anonimowo wykładowczyni Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z “Newsweekiem”.
Wykładowcy nie wiedzą, gdzie mają szukać pomocy w kryzysowych sytuacjach na polskich uczelniach
Jej słowa rzucają światło na problem, z którym zmaga się wielu pracowników akademickich w Polsce: brak procedur i przygotowania do radzenia sobie z trudnymi sytuacjami na uczelni.
Rozmówczyni podkreśla, że na przestrzeni kilkunastu lat swojej pracy miała do czynienia ze studentami, którzy ewidentnie potrzebowali pomocy, jednak system wsparcia na uczelni praktycznie nie istnieje.
“Gdyby nawet ktoś zachowywał się dziwnie, to i tak nikt by z tym nic nie zrobił. U nas na wydziale nikt się takimi rzeczami nie przejmuje” – dodaje.
Wykładowczyni zwraca uwagę na brak jasnych wytycznych dotyczących postępowania w sytuacjach kryzysowych.
“Nie ma żadnych procedur, co robić w takim momencie. O nasze bezpieczeństwo nikt nie dba” – dodaje w rozmowie z “Newsweekiem”.
Zaznacza, że nawet jeśli zauważyłaby niepokojące zachowania u studentów, nie wie, do kogo mogłaby to zgłosić.
“Mogłabym pójść do ochrony, ale nasi ochroniarze to bardziej portierzy. Nie wiemy, jak się zachowywać w kontakcie z osobami atypowymi. Nikt mi nie powiedział, co mam zrobić, kiedy widzę przed egzaminem studenta uderzającego głową o podręcznik, który ma tiki, który się trzęsie prawdopodobnie ze stresu” – wyjaśnia.
“Nieraz zdarzało się, że po egzaminie student agresywnie negocjował ocenę i nie chciał wyjść z sali” – wspomina sytuacje, w których czuła się zagrożona.
Słowa wykładowczyni nabierają szczególnego znaczenia w kontekście tragicznych wydarzeń, które rozegrały się 7 maja na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego. Około godz. 18.40 student trzeciego roku prawa, 22-letni Mieszko R., zaatakował siekierą pracownicę uczelni, która zginęła na miejscu, oraz ciężko ranił pracownika ochrony. Prokuratura poinformowała, że mężczyzna usłyszał trzy zarzuty: zabójstwa, usiłowania zabójstwa oraz znieważenia zwłok zamordowanej kobiety.
Rozmówczyni “Newsweeka” przyznaje, że Mieszko R. na zajęciach niczym się nie wyróżniał.
“Nie przeszkadzał, nie był agresywny, zachowywał się normalnie, był komunikatywny i spokojny” – mówi.
Dodaje jednak, że nawet gdyby jego zachowanie budziło niepokój, prawdopodobnie nie podjęto by żadnych działań.
“Pomysł na studentów trudnych, problematycznych, jest taki, żeby ich po prostu przepuszczać” — stwierdza gorzko w rozmowie z “Newsweekiem”.
Tragiczne wydarzenia na Uniwersytecie Warszawskim zwracają uwagę na szerszy problem, jakim jest brak przygotowania polskich uczelni do radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi. Wykładowczyni podkreśla, że szkolenia organizowane przez uczelnie są dobrowolne i często odbywają się w trakcie zajęć, co sprawia, że wielu pracowników nie bierze w nich udziału.