— Byłem na terenie objętym wojną już 20 lat temu, w Iraku. Pomagam weteranom, jednak z własnej perspektywy mogę powiedzieć, że to bardzo trudne, wrócić do normalnego życia. Ja uciekłem w pracoholizm. Jednak do teraz zdarzają mi się koszmarne i bardzo realistyczne sny. Wracają w nich też do mnie wspomnienia, które wyparłem. Przypomniałem sobie, jak obezwładniałem na misji z żołnierza, który wyciągnął broń i chciał się zabić. Mógł też strzelić do innych — mówi Grzegorz Matyjaszczyk. W Iraku był jako lekarz wojskowy podczas V i VI zmiany. To, czego tam doświadczył, ogrom okrucieństwa i cierpienia cywili, jest z nim do dziś. Podkreśla, że tych obrazów nie da się usunąć z pamięci. Dlatego doskonale wie, jak będą czuli się ukraińscy żołnierze, gdy skończy się wojna.
Wiele mówiło się o amerykańskich weteranach, którzy wracali po kolejnych wojnach i misjach w wielu przypadkach doświadczając PTSD. Dlatego teraz wśród Polaków pojawia się obawa, co stanie się, gdy przyjadą do nas weterani ukraińscy. Wielu z nich ma tu rodziny. Ich kraj będzie zniszczony. Prawdopodobnie duża część z nich zechce zostać u nas. Czy jest się czego bać? Czy prawdą jest, że należy spodziewać się ich kryminalizacji? Grzegorz Matyjaszczyk wskazuje, że na tę kwestię powinno się patrzeć z innego punktu widzenia.
— ocenia.
Dodaje, że w przypadku zbiórek na weteranów, pieniądze wpłacają głównie środowiska mundurowe. Cywile wolą pomóc zwierzętom czy chorym dzieciom, a nie dorosłym. — Nad wrażliwością cywili powinno się pracować. U nas brakuje szkoleń, wiedzy, nawet filmów wojennych na wysokim poziomie, pokazujących skutki wojny nie ma. Mało ludzi uświadamia sobie, że kiedyś granice mogą się przesunąć i to my będziemy w takiej sytuacji, jak teraz Ukraińcy — tłumaczy Matyjaszczyk.
Weterani sięgają po alkohol i narkotyki
Czy faktycznie istnieje ryzyko kryminalizacji ukraińskich weteranów? Nasz rozmówca przyznaje, że będą to osoby, które zetknęły się z niesamowitym okrucieństwem, znajdowały się w permanentnym stanie zagrożenia życia, okaleczone psychicznie i fizycznie. Ludzie, którzy stracili rodziny, stracili możliwość zarabiania.
Niejednokrotnie możemy mieć do czynienia ze skrajnymi sytuacjami dotyczącymi uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Wielu z nich w pierwszej kolejności nie sięga po pomoc specjalisty, tylko chce rozwiązać problem samodzielnie. A to zwykle oznacza alkohol lub narkotyki
— ocenia Matyjaszczyk.
Wskazuje, że mimo że część tych osób to już pięćdziesięciolatkowie, to wśród weteranów narkotyki są wielką plagą. Tym bardziej że są tańsze niż alkohol. Prezes fundacji “Salut” podkreśla, że z tych powodów trzeba weteranów otoczyć wyjątkową opieką, a nie uciekać w strachu przed nimi. — Ważne jest, by uwrażliwić nasze społeczeństwo na cierpienie weteranów. Oni muszą mieć zajęcia, muszą być pozyskani z powrotem dla społeczeństwa, mieć pracę, pomoc psychologiczną, a także w razie potrzeby, farmakologiczną. Muszą być leczeni z depresji i nerwic. Mieć do wyboru terapie grupowe i indywidualne — wylicza.
Kto pomoże weteranom wojennym z Ukrainy?
Tymczasem w Polsce jest tylko jedna klinika leczenia stresu bojowego, która zajmuje się pomocą weteranom. To zdecydowanie za mało, zwłaszcza patrząc na to, ilu weteranów w najbliższych latach do nas trafi. — Społeczeństwo powinno powitać weteranów ciepło, ze współczuciem. W końcu oni ryzykują własne życie dla cywili. Nie dla polityków, tylko właśnie dla cywili. Tymczasem czeka ich walka z odrzuceniem przez społeczeństwo — przewiduje rozmówca “Faktu”. Dodaje, że każdy z nas doskonale wie, kto w obecnej wojnie jest agresorem, a kto się broni i o tym też należy w kontekście ukraińskich weteranów pamiętać.
Czytaj też: Obwód Kurski: Ukraińcy wycofują się z frontu. To przez nacisku USA?
Dużym problemem dla weteranów wracających z wojny może być nagły spadek adrenaliny. Na froncie takie osoby są cały czas przebodźcowane, brakuje im snu, czuwają, w każdej chwili mogą zginąć.
Wysoki poziom adrenaliny wynikający z tego wszystkiego to naturalny narkotyk. Spadek poziomu kortyzolu po zakończeniu działań wojennych może prowadzić nawet do zagrożeń somatycznych typu zawał serca czy zespoły wieńcowe. Choć możemy mieć do czynienia też z ekstremalną reakcją w drugą stronę. Takie osoby wyciszają się, zamykają we własnej skorupie, wpadają w rodzaj autyzmu
— tłumaczy Matyjaszczyk.
Wskazuje też, że nie ma znaczenia czy weteran był wojskowym, czy trafił na wojnę z łapanki. Dla wszystkich to, co przeżyją na froncie, jest traumatyczne. Ekspert z fundacji “Salut” podkreśla, że nie da się żadnego człowieka przygotować na takie obrazy, jakie zobaczy na wojnie. Nie da się wytrenować reakcji. Każdy bowiem indywidualnie przeżywa obrazy śmierci. I nie ma tu znaczenia, czy jest profesjonalnym wojskowym.
Grzegorz Matyjaszczyk był na misji w Iraku. Teraz pomaga weteranom
Grzegorz Matyjaszczyk dwa razy był na misji w Iraku i doskonale wie, jak wygląda rzeczywistość żołnierza na polu walki, a potem weterana. — Nasi żołnierze przeżyli tam piekło. Kiedy ja tam byłem, musieliśmy borykać się z zajadłymi atakami na nasze bazy. Na początku jako lekarz jeździłem karetką bez opancerzenia, jedynie w kamizelce kuloodpornej. Mieliśmy do czynienia z atakami rakietowo-moździeżowymi, przed którymi nie ma ucieczki. W takiej sytuacji nawet prowizoryczne schrony mogą stać się trumną — mówi.
Czytaj też: Pokazali nagranie z Putinem i się zaczęło. Zwrócili uwagę na jego głos. Szokująca teoria niesie się po sieci
Wskazuje, że Ukraińcy obecnie mogą czuć się na wojnie bardzo podobnie. Również widzą tereny objętą wojną, ogromne zniszczenia i cierpienie. Są w miejscu, w którym nie obowiązuje żadne prawo, a ofiarami są kobiety i dzieci.
Do dziś pamiętam malutkie, ledwo stojące dziecko, którym opiekowało się drugie niewiele starsze. Przy drodze żebrały o jedzenie. Na coś takiego nikt nie jest gotowy
— mówi Matyjaszczyk.
On i jego fundacja już teraz pomagają ukraińskim żołnierzom. Zorganizował między innymi spotkanie, na które przyjeżdżali żołnierze z frontu. Opowiadali o swoich przeżyciach, spotykali się z rodzinami. — Mieli świadomość, że może widzą bliskich ostatni raz. Dużo okroponości wtedy usłyszałem, bo oni wiedzieli, że ich zrozumiem, bo sam przeżyłem to samo, wiem o czym mówią — wspomina rozmówca “Faktu”. I dodaje: Wojna w Ukrainie niesie bardzo dużo cierpienia. Porównałbym ją pod tym względem nawet do I i II wojny światowej. A to będzie miało konsekwencje.
Zobacz też:
Grób Jonathanka przykryła nie tylko kołderka z białych kwiatów. Chłopca strzeże gigantyczny miś
Katarzyna przeżyła koszmar. Teraz Polka jest na ustach światowych mediów