Bobolice. Zabójstwo 13-letniej Sylwii. Sprawca wpadł po latach. Jest już wolny
Bezbronna Sylwia zginęła 4 kwietnia 1997 r. Tego dnia, idąc do szkoły, spotkała Marka H. Mężczyzna zawlekł z drogi do lasu płaczącą dziewczynkę, tam zgwałcił ją i zamordował. Piekło dziecka trwało kilka godzin. Ostatecznie dziewczynka zginęła od ciosu kamieniem. Jej umęczone ciało sprawca przykrył gałęziami. Zostało odnalezione po kilku miesiącach. Natrafił na nie przypadkowy grzybiarz, który najpierw znalazł dziecięcy but. Nie przypuszczał, że zaraz dokona makabrycznego odkrycia. Marek H. został zatrzymany dopiero 11 lat później. Jego rodzice nie mogli uwierzyć, gdy policjanci przekonywali ich, że to właśnie ich syn jest mordercą.
Wyrok za zabójstwo 13-letniej Sylwii. Marek H. skazany kilkanaście lat po morderstwie
W I instancji Marek H. został skazany na 25 lat więzienia. Jednak Sąd Apelacyjny w Szczecinie okazał się bardziej łaskawy dla zabójcy dziewczynki i obniżył tę karę do 15 lat po odwołaniu złożonym przez oskarżonego. Oznacza to, że Marek H. jest już na wolności. O obniżeniu wymiaru kary zdecydowało m.in. przyznanie się oskarżonego na początku śledztwa do zbrodni i ujawnienie okoliczności przestępstwa. Zwrócono uwagę, że bez tego pociągnięcie go do odpowiedzialności byłoby niemożliwe.
Początkowo śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Podjęto je na nowo w 2008 r., po zatrzymaniu przez policję Marka H. Mężczyzna na początku przyznał się do winy. Twierdził jednak, że był tylko współuczestnikiem zbrodni, a jej głównym sprawcą był jego kuzyn Rafał B. Ten w niejasnych okolicznościach popełnił w 2001 r. samobójstwo. Prokuratura nie była przekonana co do jego udziału w zbrodni. Wtedy Marek H. odwołał swoje przyznanie się. Twierdził, że wymusili je policjanci. Podczas procesu jednak uznano tę wersję za niewiarygodną.
Bobolice. Zabójstwo Sylwii. Wieś i rodzice w szoku po zatrzymaniu Marka H.
Wieś Chmielno, w której mieszkał Marek H. była w szoku po jego zatrzymaniu. Było wiadomo, że mężczyzna lubi sobie wypić, wszczyna w domu awantury i zdarzyło mu się pobić ojca. Nikt nie przypuszczał jednak, że był zdolny do bestialskiej zbrodni na dziecku. Zdruzgotani byli rodzice Marka H., z którymi “Fakt” rozmawiał po zatrzymaniu ich syna. — Wiedzieliśmy, że dręczą go jakieś wyrzuty sumienia, ale nigdy nie pomyśleliśmy, że nasz syn mógł się dopuścić tak strasznej zbrodni — mówili kilkanaście lat temu pan Bazyli i pani Teresa.
W kuchni na ścianie wisi zegar, krucyfiks i zdjęcie Jana Pawła II. (…) W pokoju Marka H. na ścianie również wiszą święte malowidła. A zaraz obok jego stara fotografia w pierwszokomunijnym stroju. Nie sposób pomyśleć, że to dziecko o anielskiej twarzy kilkanaście lat później będzie potrafiło brutalnie zamordować niewinną dziewczynkę
— pisał wtedy reporter “Faktu”.
Mimo że toczyła się sprawa o znęcanie się Marka H. nad rodzicami, staruszkowie nigdy nie pomyśleliby, że to ich syn jest okrutnym zabójcą.
Zobacz też:
To dla niej Ishak robił cieszynkę. Odeszła chora Zuzia. Miała ostatnie życzenie
Zabrał niemowlę i wyskoczył z okna. Zapadł wyrok ws. porwania chłopca
/6
Gryń Przemysław / newspix.pl
Staruszkowie byli zdruzgotani, że mieszkali pod jednym dachem z mordercą.
/6
Gryń Przemysław / newspix.pl
Ojciec Marka H. bardzo przeżył, że jego syn okazał się zabójcą.