Bartłomiej K. i Marcin F. przed sądem
Teraz, gdy są już “sławni”, przed sądem tłumaczą, że relacje były tylko na niby, a oni nie wiedzieli, że z “takich głupot mogą być takie konsekwencje”. Młodzieńcy zachowują się tak, jakby nic się nie wydarzyło.
Prokuratura zarzuca patostreamerom m.in. znęcanie się nad inną osobą, rozpowszechnianie nagiego wizerunku osoby za pośrednictwem internetu, usiłowanie doprowadzenia innej osoby do obcowania płciowego, spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, kierowanie gróźb karalnych, jak również znieważenie funkcjonariusza publicznego. Zarówno Bartłomiej K. jak i jego kompan Marcin F. odmawiają składania wyjaśnień przed sądem. Nie przyznają się do winy. Podczas ostatniej rozprawy (30 maja) sąd odczytał wyjaśnienia złożone przez Bartłomieja K.
Transmisje oglądały tysiące osób. Na filmach upokorzone dziewczyny
W listopadzie 2023 r. młodzi mężczyźni zorganizowali dwie internetowe relacje. Obserwowało ich kilkadziesiąt tysięcy osób. W transmisjach brały udział dwie dziewczyny, które celowo upokarzali i upijali. Gdy nagraniami zajęła się policja, uciekli z Polski. Po zatrzymaniu przebywali w areszcie przez 14 miesięcy. W styczniu br. prokuratura skierowała akt oskarżenia, a sąd wypuścił ich z aresztu. W maju br. zaczął się ich proces.
Bartłomiej K. po opuszczeniu aresztu domaga się skrócenia dozoru z pięciu do jednego dnia w tygodniu. Podczas ostatniej rozprawy tłumaczył sądowi, że nawet policjanci są zaskoczeni, dlaczego tak często ma się zgłaszać. Pytają go, kiedy sąd wreszcie z tym skończy, bo on musi meldować się na policji nocami. W dodatku musi skosić trawę przy domu, pomóc mamie, a do komisariatu ma 10 km pieszo. Często czeka na ojca, by ten znalazł czas i podwiózł go samochodem na komisariat.
“Tucznik” próbuje dowieść, że się zmienił
Lektura, tego co mówił śledczym Bartłomiej K., powinna być obowiązkowa dla rodziców dorastających nastolatków, by wiedzieli, do czego zdolni są dzisiaj młodzi ludzie.
Bartłomiej K. ma zaledwie 20 lat. Wytatuowane palce. Skończył tylko szkołę podstawową. Jest na utrzymaniu rodziców, z którymi mieszka w Orzeszu. Od dziecka jest pod opieką psychiatrów. Gdy zaczął karierę patostreamera, ważył 100 kg. Nie ukrywa, że to stąd wziął się jego “artystyczny pseudonim” – “Tucznik”, którego używał w internecie. Teraz schudł. I to bardzo. Przed sądem chce pokazać, że dokonał wielu pozytywnych zmian w życiu. Niedawno podjął pracę w Gliwicach. Zarabia od 800 zł do tysiąca złotych. Podjął też naukę weekendową w szkole dla dorosłych.
Razem z Marcinem F. znali się od czterech lat. – Tata zabraniał mi się kontaktować z Marcinem. Zawsze, gdy jesteśmy razem, działamy na siebie negatywnie – mówił śledczym o przyjaźni z “Kawiaqiem”.
Na sali sądowej jego kompan czerwienił się i zasłaniał twarz rękami. Niekiedy uśmiechał się, innym razem płakał, gdy sędzia odczytywała treść wyjaśnień Bartłomieja. A ten jak małe dziecko zrzucił całą odpowiedzialność za to, co się stało, na swego kolegę.
– To nie był mój pomysł, nie chcę reszty życia spędzić w więzieniu. Te wszystkie filmiki to pomysł Marcina, on pisał mi teksty w telefonie i kazał mi wszystko mówić. Marcin miał 40 tys. zasięgów, a ja tylko tysiąc – odnotowane zostało w protokołach z przesłuchań.
Bartłomiej K. wspominał śledczym, że oglądał relacje patostreamerskie, nie chciał ich robić, ale “Kawiaq” miał go namówić do tego. Wiedział, że Marcin F. już kilka lat wcześniej próbował swoich sił jako patostreamer, psikając ludzi gazem na ulicach. – Marcinowi nie sprzeciwiałem się, bo mówił, że z tego nic nie będzie. Oglądałem takie streamy w internecie i myślałem, że wszystkie są legalne – twierdził podczas przesłuchań.
Tak się bawią młodzi ludzie. Włos na głowie się jeży
Na listopadowe transmisje, które rozsławiły ich, Bartłomiej K. miał dostarczyć znajome dziewczyny. Mówi, że scenariusze układał Kawiaq. Pierwsza relacja odbyła się w wynajętym mieszkaniu w Bytomiu. Tam dali Angelice niby narkotyk, w rzeczywistości proszek do prania. – Angelika bierze zioło (marihuanę) i twarde narkotyki, wiedziała, że wszystko będzie nagrywane… Dzwoniła do mniej wcześniej, żebym coś ogarnął – twierdził Bartłomiej K. – Ona nie wciągała tego proszku, tylko go rozdmuchiwała. Potem piliśmy alkohol z miski, było tam około 250 mililitrów wódki. Graliśmy w butelkę, Angelika sama się rozbierała. Mówiłem Marcinowi, żeby tego nie robił, bo będzie przypał – wyjaśniał w śledztwie.
Upojona alkoholem dziewczyna zaczęła wymiotować, za co następnego dnia miała przepraszać kolegów. Podczas relacji wyrzucili ubrania Angeliki przez okno. Bartłomiej K. tłumaczył śledczym, że zrobili to celowo, żeby podgrzać atmosferę w internecie. W rzeczywistości przynieśli ubranie z podwórka, bo zorientowali się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i Angelika bardzo źle się czuje. Wezwali pogotowie. Wyprowadzili koleżankę i zostawili ją przed innym budynkiem. Poszli po kurtki. Było im zimno. Gdy pojawili się w mieszkaniu po swoje rzeczy, był już właściciel lokalu. Z hukiem wyrzucił ich.
Uciekli z Polski dla “turboafery”
Następnego dnia mieli zarezerwowany pokój w hotelu w Gliwicach. Za pokój płacił Marcin F. Tam spotkali się z Vanessą, ich zdaniem dziewczyną mocno uzależnioną od narkotyków.
– Vanesa w aucie ćpała kryształ, sama miała narkotyki – “Tucznik” opowiadał śledczym. Ona również miała zgodzić się na nagranie. Gdy skończyły się narkotyki, zrobiła się agresywna.
– Rzuciła się na mnie z pięściami, nie mogłem oberwać podczas live’u – sędzia czytała fragmenty wyjaśnień Bartłomieja K., które miały tłumaczyć, dlaczego uderzył koleżankę butelką w głowę.
Gdy wyczyny “Tucznika” i “Kawiaqa” rozeszły się w sieci i media zajęły się sprawą, obaj postanowili “nakręcić turboaferę i uciec z kraju”. – Marcin mówił, że będziemy sławni i wszyscy będą o nas mówić – Bartłomiej K. wyjaśniał prokuratorowi.
W Egipcie mówiono o nich, ale źle się z tym czuli. W Pradze przegrali w kasynie duże pieniądze
Pojechali do Egiptu, chociaż w relacjach mówili, że balują na Malediwach. Skąd mieli pieniądze na wojaże? – Zarobiliśmy – przekonywali śledczych.
Bartłomiej K. sprzedał skuter, za który dostał 2,5 tys. zł. Wygrał w katowickim kasynie 3,2 tys. zł. Marcin F. Miał 15 tys. zł i “jeszcze coś na koncie”. Za granicą nie było im dobrze. W Egipcie czuli się nieswojo. W hotelu było dużo Polaków, wszyscy o nich mówili, pokazywali obsłudze informacje z internetu. W końcu przeniesiono ich do następnego hotelu. Długo i tam nie wytrzymali. Postanowili wrócić do kraju. Spóźnili się na samolot. Bartłomiej K. chciał odwiedzić ciocię w Niemczech. Poprosili na egipskim lotnisku kobietę, by kupiła im bilet do Niemiec. W Niemczech ostatecznie zrezygnowali z wizyty u cioci. Chcieli pograć w kasynie, ale byli za młodzi i nie wpuszczono ich. Pojechali busikiem do Pragi, gdzie przegrali w kasynie około 4 tys. zł. Odwiedzili jeszcze czeski sklep z marihuaną i potem film im się urwał. Gdy przekroczyli granice Polski, w domach zostali zatrzymani przez policję. Spędzili 14 miesięcy w areszcie.
– Nic nie było na poważnie – sędzia Marta Jasińska czytała wyjaśnienia Bartłomieja K.
– Chciałbym cofnąć czas – powiedział podczas przesłuchań skruszony.
Tylko czy nie zagrał skruchy?
Sebastiana Majtczaka czeka za kratami bardzo ciężki czas. “Może pęknąć”
Nie przyszedł na wyrok za śmierć dzieci. Dzień później sam zgłosił się na policję
Straszna śmierć Kuby i partnerki jego ojca. “Słyszeliśmy krzyk. Nie da się tego zapomnieć”