Mama i syn nie żyją. Sąsiedzi nie dowierzają. “Była taka odpowiedzialna”
We wtorek, 30 grudnia, po południu w Radzewie zaroiło się od służb. Około godziny 18.30 na terenie prywatnej posesji zjawili się strażacy, w tym specjalistyczna grupa nurków, załogi ratownictwa medycznego i policja. Służby zostały wezwane po tym, jak na powierzchni przydomowego stawu zauważono dryfującą kobietę. Strażacy błyskawicznie podjęli ją z wody. Chwilę potem nurkowie wyłowili z dna jej 7-letniego syna Wiktora.
Czytaj także: Matka i 7-letni syn wpadli do zamarzniętego stawu. Tragiczne wieści ze szpitala
Mama i syn utonęli w stawie w Radzewie. “Nieszczęśliwy wypadek”
Mama i dziecko byli reanimowani, w stanie krytycznym zostali przewiezieni do poznańskich szpitali. Do szpitala trafił też 58-letni ojciec chłopca wskutek ogromnego stresu. To on wezwał na miejsce służby. Niestety, w środę, 31 grudnia, wczesnym rankiem policja najpierw przekazała informację o śmierci 7-latka, a kilka godzin później, w południe, także o śmierci jego 49-letniej mamy.
Policja wstępnie zakwalifikowała zdarzenie jako nieszczęśliwy wypadek. Trwa ustalanie okoliczności dramatu. Na razie nie wiadomo, czy mama weszła razem z synem na lód, który załamał się pod ich ciężarem, czy może kobieta rzuciła się na ratunek tonącemu dziecku. To wszystko ma wykazać śledztwo.
Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w tragedię
Sąsiedzi rodziny, z którymi rozmawiał “Fakt”, nie chcą wierzyć w tę pierwszą wersją.
— Aneta była taka odpowiedzialna. Niemożliwe, by pozwoliła synkowi wejść na lód, by poszła tam razem z nim — mówią.
Jak zapewniają, to była normalna, spokojna rodzina, nie działo się tam nic niepokojącego. Byli dobrze sytuowani, 49-latka nie pracowała, rodzinę utrzymywał jej mąż. 7-latek był jedynym dzieckiem małżeństwa. Wyczekanym. Na dużym, ogrodzonym terenie stoi plac zabaw wybudowany specjalnie dla niego.
— Podejrzewam, że Wiktor, jak to dziecko, myślał, że się poślizga i pewnie mama za nim wskoczyła. Inaczej nie wyobrażam sobie, żeby weszła, bo była bardzo odpowiedzialna — zastanawia się sąsiadka rodziny.
Policja apeluje
W obliczu tej strasznej tragedii poznańska policja zwróciła się z ważnym apelem.
— Apelujemy do dzieci i dorosłych o to, abyśmy nie wchodzili na zamarznięte jeziora czy stawy. Niesie to za sobą wielkie niebezpieczeństwo. Zalegający na pokrywie lodowej śnieg potrafi być bardzo zdradliwy. Pod warstwą śniegu trudno ocenić zagrożenie, ponieważ nie widać grubości lodu. Pamiętajmy, że jedyny bezpieczny lód jest na sztucznym lodowisku i taką informację przekazujmy najmłodszym — apeluje Łukasz Paterski, rzecznik prasowy poznańskiej policji.
/9
OSP Czmoń / Facebook
Mama i syn utonęli w przydomowym stawie.
/9
OSP Czmoń / Facebook
Kobieta dryfowała na powierzchni.








