tuning samochodów to zagrożenie na drogach
Zlecone przez prokuraturę ekspertyzy wykazały, że BMW Sebastiana M. zostało poddane licznym modyfikacjom. Usunięcie fabrycznego limitu prędkości, zwiększenie mocy silnika, a nawet montaż antyradaru – to tylko część zmian, które miały uczynić auto jeszcze szybszym. W efekcie samochód mógł osiągnąć prędkość nawet 329 km na godz. To był, jak pisze portal rp.pl prawdziwy “drogowy potwór”.
Eksperci biją na alarm. Przeróbki, tuningowanie, zwiększanie mocy samochodów jeżdżących po naszych w Polsce powinny zostać ograniczone
– Takie przerobione samochody nie mają prawa poruszać się po drogach publicznych. To pojazdy stworzone do wyścigów, a nie codziennej jazdy – podkreśla Rafał Ziółkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego z PZMOT w rozmowie z portalem rp.pl.
Niestety, przypadek Sebastiana M. nie jest odosobniony. Eksperci alarmują, że tuning samochodów, który w Polsce staje się coraz bardziej popularny, często przekracza granice zdrowego rozsądku.
– Kierowcy przerabiają auta, zwiększają ich moc, a potem chwalą się brawurową jazdą w internecie, czując się kompletnie bezkarni – mówi dla rp.pl Łukasz Zboralski, szef portalu BRD24.pl.
Przykłady? Krystian O., który w 2019 roku zabił ojca rodziny na warszawskiej ul. Sokratesa, również jechał przerobionym BMW. Jego auto miało zmienione zawieszenie, układ hamulcowy i brak czujnika ABS. Z kolei Patryk P., syn celebrytki, zginął w Krakowie, prowadząc podrasowane Renault Megane. W wypadku zginęły także trzy inne osoby.
Eksperci są zgodni – potrzebne są zmiany w przepisach.
– Firmy zajmujące się tuningiem powinny być zobowiązane do dostosowania całego pojazdu do nowych osiągów, w tym układów hamulcowych. Dziś takiej odpowiedzialności nie ponoszą – zauważa Zboralski. Rafał Ziółkowski proponuje z kolei wprowadzenie obowiązkowych badań technicznych dla aut po modyfikacjach na specjalnych stacjach diagnostycznych.
Niektórzy eksperci idą jeszcze dalej.
– Jeśli kierowca spowoduje wypadek przerobionym autem, kara powinna być surowsza. To są celowe działania, które zwiększają ryzyko na drodze – mówi Janusz Popiel, prezes fundacji Alter Ego.
Obecne przepisy często nie pozwalają na odpowiednie ukaranie piratów drogowych. Przykład? Kierowca, który jechał nocą 350 km na godz. trasą S79, nie został ukarany za “zagrożenie katastrofą lądową”, ponieważ droga była pusta.
Tymczasem w Niemczech czy Francji takie zachowania są traktowane z pełną surowością. We Francji niedawno wprowadzono kary więzienia i grzywny do 100 tys. euro za “zabójstwo drogowe” – czyli śmierć spowodowaną niebezpieczną jazdą.
