Zerwali z Kościołem przez proboszcza? W Przypkach aż huczy od plotek i oskarżeń
Ludzie we wsi są oburzeni tym, co zrobił ich proboszcz. Nie żałują go, bo jak sami mówią, “przez 18 lat bycia na parafii praktycznie każdemu ostro zaszedł za skórę” swoim podejściem do ludzi i zachowaniem wobec nich.
Mirosław M., proboszcz parafii w Przypkach, został oskarżony o zamordowanie bezdomnego Anatola Cz. Do zbrodni doszło późnym wieczorem 24 lipca na mało uczęszczanej drodze. Między duchownym a Anatolem Cz. doszło do kłótni. Nagle ksiądz złapał za siekierę i zadał mężczyźnie cios w głowę. Kiedy Anatol Cz. padł bezwładnie na asfalt, ksiądz polał go benzyną i podpalił. Potem jeszcze przez chwilę stał i patrzył, jak ciało płonie.
Po godz. 22 jadący tamtędy rowerzysta, zauważył ogień. Okazało się, że w płomieniach leżało ciało mężczyzny. A pobliżu stał samochód terenowy, który natychmiast oddalił się z miejsca bez włączonych świateł mijania. Rowerzysta zapamiętał jednak markę i numer rejestracyjny. Śledczy szybko namierzyli właściciela auta. I jeszcze tej samej nocy wkroczyli do miejscowej plebanii, gdzie zatrzymali Mirosława M.
W trakcie czynności ksiądz przyznał się do zamordowania mężczyzny i podał motyw. Chodziło o majątek. Anatol Cz. przepisał go na księdza. Ten miał się nim opiekować, ale zamiast tego chciał go odesłać do podrzędnego domu opieki. We wsi, gdzie proboszcz urzędował od 18 lat, od czwartku to temat numer jeden wszystkich rozmów. Ludzie spotykają się ze sobą i opowiadają o tym, co zrobił ich duchowny.
Mieszkańcy Przypek: spojrzenie miała jak nóż
Reporter “Faktu” rozmawiał z mieszkańcami na temat księdza. Ludzie nie zostawiają na nim suchej nitki i mówią wprost:
— Dla mnie to jest psychopata. Co innego gadał, a co innego miał w głowie. Zachowywał się, jak wiatr zawiał. Raz pogodny, drugi raz jakby chciał kogoś zabić wzrokiem. Był strasznie pyskaty. Podczas mszy, jak się dzieci ruszyły, albo ktoś coś do kogoś powiedział i on to zauważył, potrafił przerywać msze i się wściekać — odpowiada mieszkanka. Wspomina jedną z niedzielnych mszy.
— Pamiętam to jak dziś. Podczas liturgii jedna z kobiet wyjęła gazetę z torby. Torba zaszeleściła. Proboszcz przerwał czytanie Słowa Bożego, stał w milczeniu i patrzył na nią wściekły, aż zrozumie, że to o nią chodzi. Nie do uwierzenia — dodaje.
Ale takich incydentów było dużo więcej. Jak mówią mieszkańcy każdy chrzest, ślub czy pogrzeb wyglądał tak, że to ksiądz decydował o wszystkim.
— Nie pozwalał nagrywać ani robić zdjęć. Zachowywał się tak, jakbyśmy byli intruzami w jego świątyni. Włączył ktoś kamerę? Msza przerwana. Dziecko powiedziało coś do babci? Kazanie przerywane. Ktoś wstał nie w porę? Spojrzenie jak nóż — opowiadają ludzie.
Nie miał szacunku do wiernych. Uciekli do innych parafii
Ludzie przez zachowanie i traktowanie proboszcza przestali chodzić do kościoła i zaczęli jeździć na mszę do innych parafii.
— Nie dało się tego wytrzymać. Podczas mszy potrafił wydzierać się z ambony.
– Donosicie na mnie imiennie i bezimiennie. Ale ja tu jestem 18 lat i nikt mnie stąd nie ruszy. Czy ja się wam podobam, czy nie, czy mnie lubicie, czy nie. I tak tu będę. Bo ja tu jestem nie po to, żeby się podobać, tylko żeby służyć — grzmiał podczas liturgii.
Ale służba, jak twierdzą parafianie, nie powinna być pełna wrogości i pogardy.
– Nie chodzi o to, żeby się przypodobać, ale żeby być człowiekiem. Z nim nie dało się dogadać — twierdzi jedna z mieszkanek, która chce pozostać anonimowa.
— Charakter miał paskudny. Atmosfera, którą stworzył w tej parafii, rozbiła wspólnotę. To nie była jedna sytuacja. To lata takiego napięcia. Człowiek szedł do kościoła i nie wiedział, czy zostanie zwyzywany z ambony, czy tylko zignorowany. Potrafił nawet zrobić awanturę, jak ktoś mu dotknął ręką umyty samochód. Dziwnym był człowiekiem. Chyba coś z psychiką u niego było nie tak — opowiadają.
Mieszkańcom nie szkoda krewkiego proboszcza
Po zbrodni w Przypkach ludzie są w szoku. Mimo że nie lubili księdza, nie podejrzewali, że mógłby być zdolny do takiego czynu. Nie szkoda im jednak duchownego.
— Jestem wierząca i nie powinnam tak mówić, ale ma to, na co sam sobie zapracował. Nie miał szacunku do ludzi, traktował ich z pogardą i czuł się tu, jak jakiś król. Myślał, że może wszystko. Powtarzał stale, że nikt go stąd nie ruszy. No to przyszła kryska na Matyska. Chodzimy do kościoła i wierzymy w boga, ale nie potrafimy mu współczuć i nie jest nam go szkoda. Dość krwi zepsuł ludziom — opowiadają spacerujące po wsi mieszkanki.
Płonące ciało i ślady po siekierze. Zatrzymano proboszcza niewielkiej parafii
/4
Piotr Polak / PAP
Duchowny został doprowadzony do prokuratury.
/4
Damian Ryndak / Fakt.pl
Mieszkańcy uciekli z tej parafii przez proboszcza.