ksiądz zabił bezdomnego. Nowe informacje
Do zbrodni doszło późnym wieczorem 24 lipca na mało uczęszczanej drodze. Po godz. 22 jadący tamtędy rowerzysta, zauważył ogień. Okazało się, że w płomieniach leżało ciało mężczyzny. A pobliżu stał samochód terenowy, który natychmiast oddalił się bez włączonych świateł mijania. Na podstawie nr rejestracyjnych śledczy szybko namierzyli jego właściciela. I jeszcze tej samej nocy wkroczyli do miejscowej plebanii, gdzie zatrzymali Mirosława M., proboszcza parafii.
Zmarłym okazał się Anatol Cz. Bezdomny w wieku 68 lat. Gdy zmarł, miał oparzenia obejmujące 80 proc. powierzchni ciała. Najpierw duchowny uderzył go kilka razy siekierą w głowę, a następnie ciało oblał łatwopalną cieczą i podpalił.
Kontrterroryści wkraczają na plebanię. Prokurator zmienia zarzuty dla księdza
Dzięki zeznaniom księdza, który przyznał się do winy, bardzo szybko poznaliśmy szczegóły okrucieństwa, którego dopuścił się duchowny. Według informacji przekazanych przez Prokuraturę Okręgową w Radomiu motywem zbrodni był spór dotyczący umowy darowizny nieruchomości.
Jak ustalili śledczy, pomiędzy 60-letnim księdzem a 68-letnim mężczyzną doszło do kłótni w trakcie podróży samochodem. A tłem konfliktu była umowa darowizny, na mocy której bezdomny mężczyzna przekazał duchownemu nieruchomość. W zamian ksiądz miał zapewnić mu opiekę do końca życia oraz pomóc w znalezieniu miejsca do zamieszkania. Duchowny zeznał, że w trakcie sprzeczki wyjął siekierę i uderzył nią w głowę swojego znajomego. Następnie, gdy mężczyzna jeszcze żył, podpalił go i odjechał.
Jeszcze tej samej nocy na plebanię Parafii Rzymskokatolickiej pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Przypkach wkroczyli kontrterroryści. Od tej pory duchowny pozostaje w areszcie, a w sobotę 26 lipca prokurator ma wydać postanowienie o zmianie zarzutu z zabójstwa na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Zobacz także: Byliśmy na drodze, gdzie znaleziono płonącego mężczyznę. Trzy metry od ciała nietypowy przedmiot. Nowe ustalenia
Duchowny zamieszany w brutalne morderstwo. “Mamy być nieposzlakowani”
Lokalny proboszcz z sąsiedniej parafii przyznaje w rozmowie z “Faktem”, że gdy usłyszał wyjące syreny, pomyślał się, że doszło do ogromnego pożaru.
– Już sobie drzemałem, gdy nagle usłyszałem wyjące syreny. Moje pierwsze skojarzenie? W okolicy wybuchł solidny pożar – mówi nam ks. Artur Patrejko, który zaledwie od trzech tygodni zajmuje się duszpasterstwem w parafii Św. Ap. Piotra i Pawła w Drwalewie.
Ale mimo że tak krótko mieszka w okolicy, kojarzył proboszcza spod Tarczyna. – Jako księża od czasu do czasu mamy różnego rodzaju spotkania, na których zbiera się nawet kilkaset osób. Zamieniłem z nim słowo, ale nie jestem w stanie powiedzieć, jakim był człowiekiem – wyjaśnia naszemu reporterowi.
Ks. Artur Patrejko nie ukrywa jednak, że jest dla niego ogromnym szokiem informacja, że to właśnie duchowny jest zamieszany w zbrodnię. – Przecież mamy być nieposzlakowani. O to chodzi w naszym życiu. Poza tym sam fakt, że tu na spokojnej prowincji doszło do takiej makabry, jest wstrząsające – podkreśla.
Zobacz także: Proboszcz uderzył siekierą bezdomnego i go podpalił. Arcybiskup przerwał milczenie. Wstrząsające słowa
/8
– / Miejski Reporter / Facebook
Do zbrodni doszło 24 lipca, a motywem był spór o umowę darowizny.
/8
– / Miejski Reporter / Facebook
Duchowny uderzył ofiarę siekierą, podpalił ciało i odjechał z miejsca zdarzenia.