Dramatyczna powódź w Teksasie. Tak dwaj nastoletni bracia walczyli o życie
Gwałtowne ulewy, jakie przetoczyły się przez stan Teksas w USA, doprowadziły do dramatu. W niektórych rejonach w ciągu jednej nocy spadło ponad cztery razy więcej deszczu niż wynosi niż średnia miesięczna opadów na tych terenach. Ziemia nie była w stanie tego związać i mieszkańców zaskoczyła fala powodziowa.
Dramatyczna powódź w Teksasie. Wśród ofiar dzieci, które uczestniczyły w letnim obozie
Najtrudniejsza sytuacja jest obecnie w hrabstwie Kerr, gdzie wezbrała i wystąpiła z brzegów rzeka Guadalupe. Powódź błyskawiczna zaskoczyła ludzi — tak mieszkańców, jak i uczestników obozów letnich, które są organizowane na tych terenach, ale także i służby.
Według najnowszych informacji przekazanych przez szeryfa hrabstwa Kerr w sobotę wieczorem (5 lipca) w wyniku gwałtownych powodzi zginęło co najmniej 51 osób, w tym 15 dzieci, a kilkadziesiąt osób jest uznawanych za zaginione.
Dramat przeżywają rodzice 27 dzieci, w większości dziewczynek, które uczestniczyły w chrześcijańskim obozie Camp Mystic w miejscowości Hunt. Ich poszukiwania trwają. Niestety, w przypadku czterech uczestniczek tego zgrupowania akcja zakończyła się w najgorszy możliwy sposób. Jak potwierdziły telewizji CNN ich rodziny, dziewczynki zginęły.
Nieopodal Camp Mystic znajdował się inny obóz dla dziewcząt, Heart O’ the Hills. Nie było wówczas zgrupowania, a większość osób, które przebywały tam, gdy nadeszła wielka woda, została odnaleziona i ewakuowana. Niestety, w wyniku powodzi zginęła wieloletnia dyrektorka i współwłaścicielka obozu Jane Ragsdale.
Chłopcom z obozu Camp La Junta, także w miejscowości Hunt, udało się uniknąć najgorszego. O chwilach grozy i o tym, jak walczyli o życie, opowiedzieli dziennikowi “The Mirror” dwaj młodzi uczestnicy — bracia Piers (11 l.) i Ruffin Boyett (14 l.).
Wielka woda nadeszła niespodziewanie. Nastoletni bracia wspominają dramatyczne chwile. “Mieliśmy tylko jeden wybór”
— Nie mogłem spać z powodu piorunów — wspomina w rozmowie z “The Mirror” 14-letni Ruffin. Nad ranem w piątek, 5 lipca, miał obudzić się jako pierwszy w swoim domu. Było około godz. 4.00 czasu lokalnego.
Mniej więcej w tym samym czasie obudził się inny obozowicz i pobiegł zawiadomić opiekuna gruby, który następnie obudził resztę chłopców. Wtedy spłynęła na nich świadomość ogromnego niebezpieczeństwa, w jakim się znaleźli.
“O mój Boże, dryfujemy” — tak miała brzmieć pierwsza myśl Ruffina. Jak dodaje jego brat, ludzie krzyczeli, że jest powódź i dookoła było dużo wody. Chłopcy wiedzieli, że muszą działać szybko.
— Powódź zaczęła się powiększać — opisuje 11-letni Piers. — W naszym domku mieliśmy piętrowe łóżka, a woda zaczęła sięgać górnej pryczy — wspomina.
By chronić się przed szybko podnoszącą się wodą, zaczęli się wspinać się na krokwie domku. To jednak nie wystarczyło. — Mieliśmy tylko jeden wybór, musieliśmy wypłynąć z naszej chatki — wspomina Piers.
Braciom wraz z pozostałymi obozowiczami udało się dopłynąć do bezpiecznego miejsca i schronili się w domku, położonym na wyższym terenie. Stamtąd zostali później ewakuowani autobusem, który zbierał osoby z terenów położonych nad rzeką Guadalupe.
(Źródło: PAP, The Mirror, CNN)
Czytaj też: Polacy byli na obozie w Teksasie. Opowiadają straszne rzeczy. “Oddał życie za innych”
/15
Patrick Keely / Reuters
Dramatyczna powódź w Teksasie.
/15
ABC Affiliate KSAT / Reuters
Dramatyczna powódź w Teksasie.
