Autem podróżowało chore dziecko. Sąsiad je zniszczył
Sprawę nagłośniła grupa Stop Cham Warszawa, nazywając całą sytuację “szczytem prymitywizmu, którego jeszcze nie widzieli”.
Zacznijmy od tego, że Debora to 5-letnia dziewczynka cierpiąca na nieuleczalną chorobę genetyczną i neurologiczną – zespół Retta. Mieszka z rodzicami przy ulicy Paca w Warszawie. Mama i tata dziewczynki posiadają kartę parkingową, która uprawnia ich do korzystania z miejsc parkingowych dla osób z niepełnosprawnościami. Takie miejsce znajduje się również przy ich bloku.
Warszawa: zdewastowali auto rodziców chorego dziecka
Grupa Stop Cham Warszawa relacjonuje, że miejsce to bywa regularnie zajmowane przez osoby nieuprawnione. W efekcie rodzina nie może tam zaparkować samochodu, gdy przewozi chorą córkę. W takich sytuacjach rodzice prosili o interwencję odpowiednie służby. Jak podano, nie spodobało się to jednemu z mieszkańców. “To nie spodobało się sąsiadowi, z którym mieli już nieprzyjemną <<wymianę zdań>>” – relacjonuje grupa.
Co stało się dalej? W niedzielę, 15 czerwca, rodzice zauważyli, że ich prawidłowo zaparkowany samochód (na miejscu dla osób z niepełnosprawnościami) ma obcięte wentyle we wszystkich oponach.
Na tym nie koniec. Na karoserii ktoś mazakiem napisał: “Od kochających sąsiadów dla troskliwego strażnika”. Sprawa została zgłoszona do Komendy Stołecznej Policji.
Mama dziewczynki zabiera głos
Mama Debory w rozmowie z portalem TVN Warszawa powiedziała, że uszkodzone auto zauważyła razem z mężem po powrocie z kościoła. Napis udało się już zetrzeć – na szczęście nie uszkodził on lakieru.
– Zdarzały się sytuacje, że ktoś naruszał miejsce dla niepełnosprawnych. Z reguły takim osobom się wydaje, że jak wjadą nawet na kawałek takiego miejsca, to nic się nie stało. Mimo wszystko nam jest wtedy ciężko na nie wjechać i manewrować, nie mówiąc o wyjęciu dziecka z samochodu – powiedziała pani Bogumiła. Dodała, że razem z mężem zwracali uwagę takim osobom “pół żartem, pół serio”.
W styczniu rodzice pięcioletniej dziewczynki z niepełnosprawnością postanowili zwrócić uwagę na źle zaparkowany samochód, zostawiając kartkę za wycieraczką. Gdy tylko to zrobili, z pobliskiego bloku wybiegł sąsiad i – jak relacjonuje kobieta – “wyleciał na nas z wrzaskiem i pięściami”, mimo że właśnie wyjmowali z auta dzieci – w tym niepełnosprawną córkę, którą sadzali na wózek. Druga dziewczynka stała obok. Mężczyzna miał kierować groźby pod adresem jej męża. Kobieta podkreśla, że nie było możliwości spokojnej rozmowy – nie udało się nawet wyjaśnić, że ich celem nie było donoszenie, a jedynie zwrócenie uwagi.
Czytaj także:
Znany prezenter wyszedł za krat. Dziennikarz TVN24 przerywa milczenie
Dym na pokładzie! Potem awaryjne lądowanie. Ten lot to istny koszmar
Źródło: X / TVN Warszawa