36-latka pół roku czekała na operację guza piersi. Z dnia na dzień ją odwołano
Bulwersującą historię 36-latki z niewielkiej miejscowości Siary w Małopolsce opowiadają dziennikarze “Interwencji” Polsatu. Był kwiecień ubiegłego roku, gdy Manuela wyczuła w swojej piersi guz. Kobieta trafiła do szpitala w Gorlicach, gdzie zrobiono jej biopsję, która potwierdziła przypuszczenia. Na operację jednak kazano jej czekać. W listopadzie, czyli po pół roku od wykrycia guza, kobieta miała się stawić na kontroli. Ale z dnia na dzień czuła się coraz gorzej.
Czytaj także: Szpital nie pomógł kobiecie w ciąży. “Nie może tak być, że na izbie przyjęć nie ma lekarza”
Szpital w Nowym Sączu z dnia na dzień odwołał operację guza piersi samotnej matki
— Pierś mnie bolała, zaczęło z niej coś wyciekać — opowiada w programie “Interwencja”. 36-latka postanowiła szukać pomocy na własną rękę. Tak we wrześniu trafiła do szpitala w Nowym Sączu. Tam termin operacji wyznaczono na 6 grudnia. Tylko że tuż przed planowanym zabiegiem ją odwołano.
— Dwa czy trzy dni przed operacją zadzwoniła pani sekretarka z oddziału, że operacji nie będzie. Do dzisiaj nie wiem dlaczego. Lekarze wiedzieli, że to rośnie i jest niebezpieczne, wszystko wiedzieli. Zostałam na lodzie, przez telefon mnie poinformowano, że operacji nie będzie. Jak zapytałam, co mam zrobić, usłyszałam: to proszę przyjechać, porozmawiać z profesorem. Zostałam ochrzaniona. Powiedzieli, że jak mi nie pasuje, to mogę napisać skargę — opowiada Manuela.
Czytaj także: Dramat pana Jarosława z Bydgoszczy. Z udarem kilka godzin czekał na pomoc
Kobieta sama musiała szukać dla siebie pomocy
Po raz kolejny 36-latka sama musiała szukać dla siebie pomocy. Znalazła ją w Brzozowie na Podkarpaciu. Tam w końcu przeszła operację usunięcia piersi. Przed nią jednak jeszcze długa walka o zdrowie — samotną mamę czeka radioterapia i chemioterapia. Minęło jednak wiele miesięcy od diagnozy do usunięcia guza. A czas odgrywa w takich przypadkach kluczową rolę.
— Im szybciej rozpoznamy, im szybciej przeprowadzimy diagnostykę i zoperujemy, tym lepsze będą wyniki. Najlepiej byłoby to zrobić w ciągu miesiąca, półtora miesiąca — tłumaczy w “Interwencji” dr Józef Oberc ze Szpitala Specjalistycznego w Brzozowie.
Czytaj także: Dziennikarz chciał wezwać karetkę do ciężko chorej matki. Niewiarygodne, co usłyszał od dyspozytora
Szpital wyjaśnia przyczyny odwołania operacji
Sprawę odwołania operacji Manueli wyjaśnia obecnie dyrekcja szpitala w Nowym Sączu. Bogusław Latacz, zastępca dyrektora ds. Lecznictwa Szpitala Specjalistycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu, przyznał, że nie zna powodów. Lekarz, który odwołał zabieg, już nie pracuje w szpitalu, lecznica nie przedłużyła mu kontraktu.
— Muszę dostać dokumenty, porozmawiać z lekarzem, bo prawda jest taka, że chodzimy po kruchym lodzie. To jest odpowiedzialność, także zawodowa, więc muszę mieć pełne pojęcie o tym, co się stało i dlaczego tak się zdarzyło. Na podstawie tego będziemy wyciągać wnioski — powiedział Latacz.
(Źródło: Interwencja Polsat)
/1
123RF / google maps
Szpital w Nowym Sączu odwołał operację z dnia na dzień.