Mama w ciąży, Basia nie żyje: Potworny wypadek w Ujazd
Nikt nie jest w stanie zrozumieć, jak ta tragedia mogła się wydarzyć. Rodzina K. wybudowała obok wielkiego gospodarstwa rodzinnego nowy dom. Niedawno zdążyli się do niego przeprowadzić. Do dwóch córeczek – Basi († 3l.) i Zosi (7 l.), niebawem ma dołączyć nowy członek rodziny. Mama Marika K. jest w ciąży. Nic nie zwiastowało tragedii.
We wtorek mała Basia źle się poczuła. Rodzina chciała wezwać karetkę pogotowia, ale dyspozytor odmówił jej wysłania. Rodzice nie zastanawiali się długo. Wsiedli do swojego samochodu i chcieli, jak najszybciej dowieźć córeczkę do szpitala w Nowym Tomyślu. To była walka z czasem. Niestety nie zdążyli. Basieńka zmarła w drodze. Szpital o podejrzeniu zatrucia natychmiast zawiadomił policję.
Wszystko wskazuje na to, że dziewczynka zatruła się gazem. – Urządzenia pomiarowe, którymi dysponuje specjalna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego straży pożarnej wykazała obecność fosforowodoru na zewnątrz budynku, jak i wewnątrz. To ten gaz najprawdopodobniej doprowadził do tragedii – powiedział “Faktowi” brygadier Marcin Nowak ze straży pożarnej w Grodzisku Wlkp. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, tabletki zwalczające gryzonie miały zostać umieszczone w ścianie budynku. Po zetknięciu się z wodą wydziela się z nich bardzo trujący gaz, który niezwykle szybko zabija.
Dlaczego dyspozytor nie wysłał karetki do Basi?
Czy, gdyby karetka została wysłana na miejsce, Basia by żyła? – Wojewoda wielkopolska natychmiast po zapoznaniu zadysponowała powołanie zespołu, który ma wyjaśnić, dlaczego dyspozytor medyczny nie wysłał ambulansu do umierającego dziecka. – Rodzina zadzwoniła pod nr 112, dyspozytor numeru 112 przekazał rozmowę do dyspozytora medycznego pogotowia w Poznaniu i to on zadecydował o tym, by nie wysłać karetki –
Oparami wydzielającymi się ze środka na gryzonie zatruła się również mama Marika K. oraz siostrzyczka Basi, Zosia (7 l.). Dziewczynka jest w szpitalu w Poznaniu, a jej mama trafiła na oddział ginekologiczny. Tylko ojcu Przemysławowi K. nic się nie stało. Jak dowiedzieliśmy się z policji, to właśnie on miał rozkładać trutkę na gryzonie. – Podejrzewamy, że zostało to zrobione nieumiejętnie. Z naszych informacji wynika, że tabletki powinny być umieszczane w pewnej odległości od elewacji budynku i przysypane ziemią – powiedział nam Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.