Niecodzienna akcja w Świdniku. Armia ludzi ratowała łosia
Wszystko zaczęło się w niedzielę, 29 września. Po godzinie 18 łoś przywędrował do miasta i szybko wpadł w tarapaty. Próbując pokonać płot, zawiesił się na metalowych prętach, doznając rozległych obrażeń. Ostry grot wbił się w nogę. Przerażeni mieszkańcy natychmiast wezwali służby.
Zwierzę walczyło o życie, rozpaczliwie próbując wyplątać się z żelaznej pułapki. Jego desperackie wysiłki przyniosły efekt, ale cena była wysoka – ogromna rana i potężny krwotok.
Akcja ratowania łosia w Świdniku. Na pomoc ruszyła armia ludzi
Los łosia wisiał na włosku, ale o jego życie walczyła armia ludzi: strażacy, weterynarz i ochotnicy. Najpierw podano zwierzęciu środki nasenne. Potem ponad 20 osób zmagało się z ciężarem 400-kilogramowego kolosa. Udało się go przenieść na specjalną platformę i wóz strażacki, który zamieniły się w ambulans dla giganta.
Lekarz weterynarii, Rafał Parcheta, zbadał pacjenta i zaszył ranę na nodze, która miała 35 cm! Godziny mijały, a nadzieja rosła. Okazało się, że zwierzę nie doznało żadnych złamań, ani nie miało naderwanych ścięgien.
Decydująca chwila. O godz. 4 wszystko się wyjaśniło
W specjalnym konwoju przewieziono łosia w bezpieczne miejsce za miastem. Wreszcie, około godz 4 przed świtem, nadszedł krytyczny moment. Pechowy łoś wybudził się. Przez chwilę zbierał siły, a potem… wstał! Dostojnym krokiem udał się w stronę lasu. Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie.
Facebook: Akcja ratowania łosia w Świdniku:
Zobacz też:
Nieszczęście Luckiego. Na ratunek ściągnięto strażników i strażaków
Matka Pauliny K. udzieliła wywiadu. Opowiadała o odsiadce w “luksusowych” warunkach