9-te urodziny Kamilka z Częstochowy
– W ten symboliczny sposób chcemy przypomnieć o Kamilku, by nigdy już żadne dziecko nie cierpiało tak jak on – mówi Piotr Kucharczyk, który od ub. roku zaangażowany był najpierw w ratowanie poparzonego chłopca, a następnie zachowanie pamięci o chłopczyku z Częstochowy. To m.in. z inicjatywy Piotra Kucharczyka i Moniki Horny-Cieślak, obecnej rzeczniczki praw dziecka wprowadzona została tzw. ustawa Kamilka dotycząca zwalczania przemocy wobec najmłodszych. Teraz Piotr Kucharczyk powołuje Fundację To ja – Dziecko im. Kamilka Mrozka. Jej celem jest ochrona maltretowanych i krzywdzonych dzieci.
– Pamiętamy o Kamilku i wierzymy, że zostawił nam swoje dzieło. Kamilek wspiera nas z góry i pomaga. Nie spoczniemy. Kamilek zostawił nam misję, by uratować inne dzieci. My wykonujemy jego zadania – mówi Piotr Kucharczyk. Dodaje, że Kamilek w swoim bardzo krótkim życiu, nie miał radosnego dzieciństwa.
Ostatnie urodziny Kamilka z Częstochowy
W ub. roku po raz pierwszy tak naprawdę Kamilek świętował, jak się okazało, swoje ostatnie urodziny. Artur Topól (51 l.) biologiczny tata Kamilka ma przy sobie ostatnie zdjęcia ze wspólnych urodzin chłopców. – Świętowaliśmy w dniu urodzin Kamilka zaległe urodziny Fabianka – wspomina pan Artur pokazując zdjęcia uśmiechniętych chłopców tulących się do ojca. – Kamilek i Fabianek mieli urodzinowe torty, byliśmy na wystawie dinozaurów. Chłopcy byli u nas na feriach, nie chcieli wracać do matki – opowiada pan Artur. Ponad miesiąc później doszło do tragedii.
Tragedia w mieszkaniu przy Kosynierskiej
29 marca ub. roku ojczym Kamilka rzucił chłopca na piec węglowy i polewał go wrzątkiem. Chciał w ten sposób ukarać go za to, że zrzucił mu telefon. Maltretowany przez ojczyma Kamilek zmarł 8 maja 2023 r. w szpitalu w Katowicach, po 35 dniach walki o życie. Chłopca odnalazł Artur Topól, który wezwał pomoc do skatowanego dziecka. Już wtedy tata Kamilka sygnalizował, że wielokrotnie zawiadamiał kuratorów sądowych o przemocy ojczyma i matki wobec jego synów. Kamilek uciekał z domu, a sędziowie nadzorujący rodzinę, dawali wiarę w wyjaśnienia matki. Dom przy ul. Kosynierskiej w Częstochowie, gdzie leżał ciężko poparzony Kamilek, wizytowali 30 marca pracownicy socjalni z tzw. grupy roboczej. Matka Kamilka miała ich wpuścić do mieszkania. Szkołę poinformowała natomiast, że jej syn oparzył się herbatą. Dlaczego nikt nie pomógł zmaltretowanemu dziecku? Okoliczności tragedii wciąż są wyjaśnianie i wciąż bulwersują wielu ludzi.
Zarzuty dla ojczyma i matki. Urzędnicy nic nie widzieli
– Chłopiec był niewidzialny dla instytucji, które nadzorowały rodzinę. Nikt nic nie widział bądź nie chciał widzieć jego cierpienia. Chłopiec przychodził posiniaczony z pękniętą wargą i złamaną ręką do szkoły, uciekał z domu – stwierdza pan Piotr. – Do tej pory nikogo nie rozliczono – dodaje pan Artur. Śledztwo w sprawie śmierci Kamilka prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Gdańsku utknęło w martwym punkcie m.in z powodu roszad personalnych po zmianie władzy. Zarzut zabójstwa przedstawiono Dawidowi B. (27 l.) ojczymowi Kamilka. Matka chłopca usłyszała zarzut pomocnictwa w zabójstwie. Małżonkowie przebywają w areszcie. Z kolei wujostwu i ich najstarszemu synowi przedstawiono zarzut nieudzielenia pomocy.
– Wujostwo, które widziało poparzonego Kamilka i nie reagowało, śmieje się w głos. Nie trafili do więzienia, a ich miejsce jest właśnie tam. Nawet mnie nie przeprosili, ale wiem, że przeprosiny Kamilkowi życia nie wrócą. Omijam ich szerokiem łukiem – mówi pan Artur. Żadnemu z pracowników opieki społecznej nie spadł ani jeden włos z głowy. Mimo, że pracownicy socjalni byli w domu Kamilka, dzień po tym, gdy został skatowany. Aż trudno w to uwierzyć, że nie widzieli poparzonego dziecka.
Częstochowscy radni rozliczają MOPS w sprawie rodziny Kamilka
Dopiero teraz, niemal rok po tragedii, wypłynęły nowe fakty dotyczące nadzoru pomocy społecznej w Częstochowie nad rodziną Kamilka. Okazuje się, że po tragedii na zlecenie prokuratury w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Częstochowie wykonane zostały dwukrotnie kontrole. Ośrodek kontrolował Śląski Urząd Wojewódzki. Raporty pokontrolne zostały dołączone do akt śledztwa. Informacje z nich upublicznione zostały w wąskim zakresie dopiero 14 lutego tego roku podczas posiedzenia komisji zdrowia i pomocy społecznej, która została zwołana przez częstochowskich radnych. Wcześniej MOPS informował dziennikarzy, że zrobił wszystko, by pomóc rodzinie Kamilka. Nie podawano nawet do wiadomości publicznej, że pracownicy grupy roboczej byli w domu Kamilka dzień po poparzeniu go przez ojczyma. Teraz potwierdzono zostały te informacje.
Kontrole wykazały, że członkowie grupy roboczej, do której należeli dwaj pracownicy socjalni nie zebrali przed wizytą informacji dotyczących funkcjonowania rodziny Kamilka, ani nie podjęli właściwych działań adekwatnych do okoliczności, które zastali na miejscu. Co zastali, co widzieli? Opinia publiczna nie dowie się. Informacje te objęte są tajemnicą służbową. Obecna podczas posiedzenia komisji Małgorzata Mruszczyk, dyrektorka MOPS w Częstochowie dodała, że uchybienia te nie miały wpływu na śmierć dziecka.
Z taką tezą nie zgadza się m.in Piotr Kucharczyk. – Urzędnicy nic nie zrobili. Szkoła Podstawowa nr 28 przy ZSS, do której uczęszczał Kamilek dopuściła się zaniedbań na równi z częstochowskim MOPS-em! Niech to wreszcie dotrze do osób odpowiedzialnych za szkołę i MOPS! – stwierdza Piotr Kucharczyk.
Przyrodnia siostra skatowanego Kamilka: ciągle się obwiniam, że nie pomogłam szybciej